Mam rozwieszone twoje nagie zdjęcia po pokoju To nie moje żebra tworzyły skrzydła aniołów To nie moja ręka spocznie na twojej miednicy Kiedy w końcu dasz się ponieść do łóżka z facetem innym Jestem sterowany przez to co stworzyłem w głowie I się czuje jakbym się obraził na świat bo nic mu nie powiem Chciałbym zapętlić twoje oczy na kasetach video Tak żeby zawsze się cięły gdy puszczam je w stereo To co się dzieje we mnie jest nieokreślone bardzo I tak samo ciężko orzec mi czy się nie mija z prawdą Chciałbym kiedyś zasnąć i nie wiedzieć że twe imię która masz mała jest maską którą sam sobie naszyłem Mam prawie szafirowe oczy a serce węglane stale I nie złamiesz postanowień które ja dawno złamałem Rozjebałem sobie życie nie tak bardzo jak potrafię Ale to gdzie kurwa idę zakłuje mnie jak strzykawkę To jest ciężkie dla mnie bo staram się zostać sobą choć zgubiłem tam się Jedyne co leczy potok przed rozlaniem w nas się to zatamowanie tego co wyżera w nas mnie Ale nie potrafię złotko więc zabijam także ciebie przy okazji po co sam do piekła mam leźć Nie odnajdę przecież diabła gdzieś na autostradzie i nie powiem mu że nas ma zostawić przy barze To jak crash test
Jestem człowiekiem który wnosi ci do życia zamęt, spytaj moich ludzi co wniosłem do życia im Wcale nie przeczę że bez ciebie umierałem, ale warto się obudzić by przestać o tobie śnić Mam dużą kieszeń, mogę uraczyć cie z niej morałem i wsadzić do buzi grzechy byś je mogła gryźć Za bardzo lecę, to już niewyhamowalne i dlatego nie chcesz wiedzieć jak mógłby wyglądać street
Kolejny dzień to obowiązki i przemijanie Nie ma czasu na przyjemności choć mam je stale Wejdę do ciebie i pokaże ci jak umieranie Potrafi być przyjemniejsze niż życie dalej Na ciebie mógł wydać wszystko co zrobię na rapie Tylko musisz mi obiecać że ty wydasz wszystko na mnie Są ludzie którzy myślą że nic w życiu nie potrafię Zaliczam do tego tatę, mam nadzieję, że ogarniesz Że nie zamkniesz mnie w klatce i poczułem twa krzywdy Którą zakopałeś na podwórku, no iks de, poszedłem se za prądem I z niego nie wyjdę, zapal mi świeczkę na kapliczce Ciągły dysonans między być a nie być Między żyć a nie żyć Między kwit a przemysł Między pasją pracą nic tego nie zmieni W płuca się gromadzą purpurowe skręty Odpalane zapsą na chacie koleżki Dobre dupy shake it, nie żałuję skruchy, możesz iść się pieprzyć Po co się odgrażasz, skoro nie chcesz wracać, zdejmij kabaretki Możesz iść się pieprzyć albo wbić na kwadrat do mnie czysta, piękna i wierna mi dama Innej nie chcę po tym jak mi się oddałaś, miłość jest jak trotyl, uwaga wysadzam Znowu padaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.