Nieboskłonem dręczy, Moje szare wnętrze duch snów i bzdur, niby druh. Nieboskłonem dręczy, Moje szare wnętrze duch snów i bzdur.
Uwielbiam złoto. Nie mów nic więcej, Bo srebra mam nadmiar. Spokoju chcę. Chcę namalować swoją drogę, A przy drodze cały szereg drzew, Zmieniających się w waty cukrowe. Niebo się kłania przede mną. Tłumaczy mi Nieboskłonem, Że poszarzały mi wnętrzności, Że się zgubiłem na moment. Przyznam rację przez narrację szarych natchnień Mój blask stale gaśnie.
Niebo się kłania przede mną. Czuję się przy nim jak proton. W tęczówce nadmiar plastiku, Na końcu tęczy podobno złoto. Obrazy w głowie tworzę i spadają w dół, By się stłuc jak dresy, z tym że nie o klub, a o podłogę. Uwielbiam złoto. Nie mów nic więcej. Chodź na koniec tęczy. Spokoju chcę. Chcę namalować własny zalew tak dla kaprysu, By móc popływać z Tobą chwilę w wodzie gazowanej.
Nieboskłonem dręczy, Moje szare wnętrze duch snów i bzdur, niby druh. Nieboskłonem dręczy, Moje szare wnętrze duch snów i bzdur.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.