Mimo tego, że ja ze swoim ego jak z duszą na ramieniu stąpam w natchnieniu. Ziemi ledwie dotykam, ulatuję. Sam z siebie wynikam, tak czuję. Obnażam swe myśli ducha pozbawiając odzienia. On nagości się nie wstydzi lecz przerwać chce ten wyścig który nie uczy, a ocenia i tym się duch mój brzydzi. Poharatana ma dusza lecz na kolana do szatana nie uklęknę pod jej przymusem by mu służyć…
Ugruntowaną mam swoją samoocenę. Na strunach życia gram i strun tych już nie zmienię. Osobowości mej pękły już wszystkie fazy a przyjemności tej zasadą są urazy.
Mimo wszystko, Bogu rozpalam ognisko na dachu mej słabości, bom zniewolony a pragnę wolności. On we mnie wierzy. Zapraszam go zatem do wspólnej przy ognisku wieczerzy. By pojąć życia istotę nie trzeba wiedzy wbijać młotem. A gdybym na dzień jeden stał się Panie prochem? Wiem, że nic nie wiem przez dni siedem i najgorszym jestem filozofem.
Raz chcę wpaść w śmierci tan raz oczy się weselą. Dlatego w dupie mam co o mnie tam pierdzielą! Choć częściej bywa tak że myśli złe pochłania mój ekscentryczny świat który przed tym, osłania. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|