Ma na imię Kamil, a Czuje się jak Albert Camus Wieczorami, gdy Camele odpalone zapałkami, popija winami Czasami z gwiazdami językiem Tak samo jak on pijanym Tu snuje plany Snując się ulicami nocami Chce mocno żyć Dopóki dźwięk ołowiany Nie zniknie razem z nim W kolorze wielbłąda filtr Mu kreśli dni Dni mu kreśli w kalendarzu No i oś symetrii Płuca, dym Głowa myśl Wszystko się w nim kłębi
Płuca, dym, głowa, myśl Wszystko się w nim kłębi dziś A jeszcze gdy matczyna miłość Chroniła te centymetry Szukał głębi w tym A teraz, gdy parlament Europy I gangrenowe gęby chcą ocalić mu byt Ma swoją głębię i w tej głębi ma ich Tak jak pisemne zwiastuny tej śmierci Jak wszystkie inne rakowe te teksty Jedyny co odstrasza go, to ten o impotencji I 15,40, resztę pierdoli Jak znak banderoli, z kraju Bandery przestępcy Jak swoje w kolorze moczu tu zęby Jak to że im śmierdzi Jak to ferrari co by kupił, gdyby rzucił na te 12 miesięcy
I bez ogródek mówi Że mało lubi bez balkonów kawalerki I bez ogródek mówi Że mało lubi bez ogródków kawiarenki I te panienki, co im szluga nie umie odmówić Potem się okazuje, że nie umieją mówić Nawet dzięki Jest panem życia i kurew, gdy odpala im z ręki One są kurwami odzianymi w perswazyjno-kuse sukienki Ich deficyt atencji, przysłaniają mu wdzięki ich piersi
One to studentki Styl życia wielkomiejski Vogue liliowe, trójkolorowe pieski MK torebki mają Mają wyjebane, wtedy gdy są tu pytane Przez polaka robaka o kiepki Mają wyjebane, gdy Enrique chce te cigarety, Enrique Mają wyjebane, ale te miednice, stołeczne kurewki Orgazmy, bletki, indeksy Sesje, seks i durexy A na kilka lat przed tym A na kilka lat przed tym, ej Szkoła, korki Korki, butelkiTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.