Paryski gavroche To cały poemat Tak miły, że wprost Milszego już nie ma Niewielki ma wzrost I trudno nie lubić tego smyka
Paryski gavroche To wszystko, co zechcesz I anioł, i czort I niebo niebieskie Sekwana i głos bulwarów Gdy szumi w nich gwarny tłum
Ledwie odrósł od ziemi Gniewem lśnił mu wzrok Kiedy jakiś poczciwiec "Mój mały" nazywał go
Paryski gavroche Ruchliwy jak potok Wesoły ma głos I serce jak złoto Czy mógłby mu ktoś W humorze dorównać, co kipi w nim?
Spodnie za długie - to cóż? Ręce w kieszeniach niedbale Idzie policjant, więc już Lepiej prysnąć, bo kto go wie
Paryski gavroche To cały poemat Tak miły, że wprost Milszego już nie ma Niewielki ma wzrost I trudno nie lubić tego smyka
Gdy przyjdzie na świat Jak król się rozgości Dziedzicem jest lat Ojczystej przeszłości I dobrze to wie, choć nie zna Niejednej z dziejowych dat
W swej pamięci ma przykład Z pełnych chwały dni Gdy bój w ogniu barykad Taki jak on toczył smyk
Paryski gavroche Dziś pełen beztroski Kpi sobie i wciąż I wciąż mu radośniej Lecz jutro, gdy los tak zechce Też skoczy w bitewny tan
Paryski gavroche To cały poemat Tak miły, że wprost Milszego już nie ma Choć parsknie ci w nos A jednak kochany jest urwis tenTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.