Bigosami, golonami Fasolkami, kiełbachami Drożdżówami, parówami I ciążami
Obwieszona jucznymi sakwami Z pętającym się psem pod nogami Z wyrwanymi przez dzieci rękami W głowie huczy i mgła przed oczami
Taranując siatami, torbami Oto idę - polska wielbłądzica: Blok mą jurtą, pustynią ulica Sklep oazą, bazar żerowiskiem
Kroczę z czujnym i zaciętym pyskiem Klnąc i modląc się do Matki Boskiej Crazy Polish camel, crazy Polish camel Crazy Polish camel, dromader Piotrkowskiej
Raz w tygodniu mąż się na mnie zdyszy Czasem płacz mój sąsiadka usłyszy Gdy zepsuty zamilknie odkurzacz Czasem nienawidzę - Boże, przebacz...
Wracam do tej betonowej grozy I nawet nie mam powiedzieć komu Że chciałabym dostać takiej sklerozy Żeby zapomnieć drogi do domu
Gdyby mnie tak jeszcze ktoś pokochał Ktoś ładny, dobry i bogaty Najlepiej bym chciała Włocha Żeby mi przynosił kwiaty
Woził mnie w dalekie kraje Pływał ze mną w ciepłych morzach Choć się trochę wody boję I obawiam się podróży
Gdybym tylko była pokochana... Zamilcz, serce - to fatamorgana
Zamilcz, serce, już piąta godzina Czas pocieszyć mojego kretyna Czas nakarmić i oprać bachory Żeby zdążyć przed telewizorem
Więc se lezę na ostatnich nogach Wyrąbuję se drogę łokciami Gil przy nosie i robię bokami Po wielbłądziu przeżuwam hot doga
Tak się czuję, jakbym szła do kozy Tylko, błagam, nie mówcie nikomu Że chciałabym dostać takiej sklerozy Żeby zapomnieć drogi do domu
Idę, waląc obcasami Idę, waląc Idę sobie, waląc obcasami Idę sobie, waląc obcasami Idę sobie, waląc obcasami IdęTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.