Dzień był jak co dzień, a noc jak noc. Tancbuda, wóda, korniszon, romansu moc. Zalana w trupa na scenie stałam, a kiecką zamiatałam szkło. Ale przecież nie o to wszystko w tej historii szło...
Przychodził do tancbudy piękniś, choć durny jak dąb. Zalana w trupa jak szalony ptak tańczyłam, papierosa ćmiąc. A jego zegarek jak srebrny księżyc lśnił, a w jego gębie błyszczał złoty ząb. Ale przecież nie o to wszystko w tej historii szło...
Tulił i szeptał namiętne grepsy, że ciało mam jak talia. I w ramiona mnie brał tak jakby zaraz miał skończyć, skończyć się świat. Kupował róże, futra, botków z osiem par, ale już nie mnie całował tylko innej cnotę brał. Ale przecież nie o to wszystko w tej historii szło...
Wczoraj gdy chrapał jak sum, nóż mu wbiłam prosto w pierś. Krew się lała że ho, ho! I pękło zakłamane serce. A mnie przymknęli tylko na dwa poranki, bo nie od noża padł mój piękniś. W kieliszkach znów rozdaje swoje pocałunki śmierć...
Dzień jak co dzień, a noc jak noc. Tancbuda, wóda, korniszon, romansu moc. Zalana w trupa na scenie śpiewam tak, jakby zaraz miał się skończyć ten pieprzony świat!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.