Zasypał powiat śnieg po pachy Wyje za oknem wicher-drań Brzęczą służbowych warszaw blachy Jak romantyczne dzwonki sań
W palce strzelając i wąs gryząc Który zachował kawy smak Opieram się o telewizor Kominka bowiem w domu brak Kominka bowiem w domu
Dumam, wspominam swą Małgosię I jak mi ją poderwał gach A potem szybkich wódek osiem Wypijam hurtem - bach, bach, bach
I wtedy z nocnej lampki słabej Po jej promyczku spełza wprost Żałosny cynobrowy diabeł Trzymając w zębach własny chwost Trzymając w zębach własny
Po czym, z wyrazem szczerej troski Mówi, a głos mu z bólu drga: Biednyś ty, biedny, Rosołowski Samotnyś, bracie, jak i ja
Obydwaśmy niedocenieni Obydwaj na posadach złych Obu nas gnębią przełożeni - Taka a taka mamcia ich Taka a taka
Ja diabeł, a tyś człek ubogi Podobniśmy jak z bratem brat Obydwaj bowiem mamy rogi Ja - dawno, a ty - od dwóch lat
I naszą smutną przyjaźń znaczy To łez, to wódek drobny ścieg A za oknami wiatr sobaczy A nad powiatem noc i śnieg A nad powiatem noc
I tylko młodość oraz dalsza I bliżej wciąż się kłębi mgła I ciszej dzwonią blachy warszaw I cynobrowy diabeł łka I cynobrowy diabeł
I cynobrowy I cynobrowy diabeł łka Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|