Pewien artysta miał w tyle cały świat Podparł się łokciem i rzucił mną o blat Tak chciał Pewnie rację miał
Oddech nieświeży o ciało moje szkło Artyście przecież nie o to w życiu szło Aha To pewnie taka gra
Motał się w myślach nie wiedział co jest co Wzrokiem skazańca odwiedzał moje dno O Nie Tak nie poniżę się
Gdy napełniam się wrażeniem Świat się kończy podniebieniem Gdy wysycha moja pełnia Wtedy się zazwyczaj ściemnia
W domu miał święta i dzieci pełny skład Żonę fagasa teściową oraz psa To nic I bez nich umiał żyć
Śpiewał piosenki choć nie znał do nich słów Trzymał tonację o tyle ile mógł Miał dar Do wymierzania kar
Karczma płakała a goście mieli dość On nie przestawał bo śpiewał im na złość No cóż Złośliwy był i już
Gdy napełniam się wrażeniem Świat się kończy podniebieniem Gdy wysycha moja pełnia Wtedy się zazwyczaj ściemnia
Warkną pod nosem i zmarszczył groźnie skroń Patrząc w podłogę zacisną na mnie dłoń I co Szanował puste szkło
Gdy napełniam się wrażeniem Świat się kończy podniebieniem Gdy wysycha moja pełnia Wtedy się zazwyczaj ściemniaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.