Stopnia żadnego nie dosięgają moje wymogi Gdyby to był diss, to zjechał bym to do podłogi Chodź pytanie retoryczne, to wynika zawsze gleba Czasem tego nie mam, bo zwyczajnie nie potrzeba Zawsze jednak przebłysk zaposiadam gdzieś na końcu łba Ekscytuje się koegzystencją, imba nadal trwa
Jestem znów szczęśliwy, humor pewnie się utrzyma Jak zawsze zresztą, wszystko się tak zaczyna Na początku miło, tajemniczą widzieć mglę Wejść też na ślepo, bo nie może być tak źle Przecież codziennie przeżywam chwile błogie Mam też Swoje wsparcie, prometeuszy co mi znoszą ogień
Na czym mi zależy? W zasadzie już na niczym Wkońcu wywalić kogoś z życia to nie żaden wyczyn Zestarzały się monologi, teraz podjąć muszę ryzyko Byłem chyba głupcem myśląc, że coś jest za friko Tracić czas na synonimy, to nie jest dobry plan Znów zostałem wystawiony, muszę zostać sam Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|