Nie zaglądam nawet w odbicie lustra, przechodzę obojętnie Dołączam do ludzi, którzy odkrywają wszystko co najgorsze we mnie Życie bywa czasem traumą, bo się boję po przeżyciach Rozmywają się wspomnienia, gubię się w nowych odkryciach Skórę przechodzą ciarki, cały świat daje mi masę przyborów Mój drogi, szary, lustrzany świecie, dalej nie mogę nadać Ci kolorów
Wybielanie wizerunku jest przekłamane, próby kończą się na starcie Jestem w tym ekspertem, o porażce mówię już otwarcie Unikanie konsekwencji nie pomaga, czyny szkicują nam portrety Sukcesem nazywam odskocznię, gdy widzę w tym zalety Niespodzianki odłożyłem na później, teraz nic mnie nie zaskoczy Dalej jestem tak jak reszta, boje się mu spojrzeć w oczy
Pełen wstydu nie potrafię stwierdzić, że jestem epicentrum smutku Jedynym elementem, który nie doprowadza poprawy do skutku Raz za razem wzdycham, ktoś zniszczył moje krzywe zwierciadło Zamknął wiele dróg, zakłamanie nieszczęścia po prostu przepadło Sytuacja bez wyjścia, zakaz przebywania pośród otoczenia Widzę siebie pośród reszty, ich cierpienie wciąż mnie zmienia Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|