Ocierała łzy gdy o tym myślała Jaki hałas ją otaczał gdy w tym miejscu stała Dokładnie cztery lata (lata) temu Dokładnie piątek pytała "Czemu?" (czemu) Tamta sytuacja i ten przeklęty park Jak koszmar zabrał jej spokoju skalp, lekcja gorzka Było ich dwóch, ulepieni z innej gliny To było ohydne i brudne jak zapach padliny Nie było przyczyny psychozy, gdzie był punkt zapalny? W domu cisza, agresji nie wyssali z mlekiem matki Wymarzony wieczór na spacer, kończyła pracę właśnie Właśnie poprawiała kaszkiet, chciała zapalić nim zaśnie Nie wiedziała, że tu zgasnie jak ten pet Który najpierw dawał smak, później skończył jako śmieć Część brudnej ziemi, uśmiech anieli jej czuć A blady księżyc dotykał czerwieni ust
A oczy jak wody północy czyste Niosły nadzieję w sobie, taką esencję istnień Blade policzki delikatnie róż przykrył Krół by przywykł, ja chyba nigdy Hybrydy niby pary dłoni całkiem małych Należycie jak królowa cygary trzymały Wolno puszczająć dym, nieogarnięta spostrzegła Że ktoś depcze jej po piętach (Ej ty tam!) Jeden jej małą dłoń złapał mocno, chciwie Wymierzył policzek, płakała gorzko, bezsilnie W modlitwie o policję widziała szansę Nie pomogła władza, a Bóg już tym bardziej Nie przybył Zorro, za to drugi zatkał usta dłonią Nic nie pomogło, że gryzła mocno Toczył się horror, toczył na wpół przytomną Z podbitym okiem w stronę mroczną gdzie nikt nie sięgnie ciekawskim wzrokiem
Pobocze jak wszędzie zarośnięte Tam kradli wolność i kobiecy honor, tak bezkarnie jak za zasłoną Pierwszy wbił się w nią jak tir w mamę z dzieckiem Wtedy ta noc stała się czarniejsza niż węgiel Zbędne słowa, zniknął świat dookoła Jeśli widział to Bóg, to schował oczy w dłoniach Seria westchnień, ciężkich, pełnych, przekleństw Gęste powietrze, dzikie jak western Nie chcieli kończyć, trwało to lata I w ciągu tych lat minęła tylko godzina na zegarach Godzina tortur tylko dla sportu (dla sportu?) Czyn o krawędź bliski od mordu Leżała długo po tym jak poszli, chciała zniknąć Jej ból znany tylko dla jej duszy idiom I nie wiem czy to straszna przykrość Czy czyn, który całkiem kończy wszystkoTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.