Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Dryfuję, by zrzucić kotwicę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Dryfuję, by zrzucić kotwicę
Nie poznaję gościa, który patrzy z lustra (nie!) Widzę postać, w jego oczach tylko pustka Myślę, że to chyba jakiś brzuchomówca Bo słyszę głosy cały czas, ma zaciśnięte usta Mówi mi, abym cofnął się do źródła Jeśli droga, którą idę jest za trudna Strzał! Bez pudła, ale nie bądź smutna Bo nie będę zmian na lepsze odkładał do jutra Jego ostatnie słowa, brzmiały jak testament Czuję, że dostałem więcej, niż mi było zapisane Tracę was, tracę hajs, tracę czas, tracę wiarę Spisać, jak należy nim za karę stracę talent Nim za karę stracę talent, kiedy pierwszy rzuci kamień (kamień) Moi ludzie pójdą za mnie (za mnie) Pójdą dla mnie, nie dlatego, że ich karmię I, że wkręcam wszystkim wkoło, że jest fajnie
Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Gdy niе mogę zasnąć, to piszę Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Dryfuję, by zrzucić kotwicę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Dryfuję, by zrzucić kotwicę
Na moim zegarku jest szósta (szósta) Ziomale właśnie wstają z łóżka (z łóżka) Robota jest dla nich, jak musztra W tygodniu praca, a weekend rozpusta Na moim zegarku jest szósta (szósta) Ziomale właśnie wstają z łóżka (z łóżka) Robota jest dla nich, jak musztra W tygodniu praca, a weekend rozpusta
Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Na kolejnej płycie wiążę Sobie stryczek Bo zamiast szukać Sobie miejsca na szczycie Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Nie imponuję mi, ani Twój biceps Ani pasmo zwycięstw, czy dziani rodzice (dziani rodzice) Podziwiam tych, którzy wstają o świcie I dają z Siebie sto-procent w fabryce (w fabryce) Mam robotnicze korzenie Rodzice tęsknili za PRL-em Mam robotnicze korzenie Pamiętam o tym, kiedy wchodzę na scenę Mamo, mam nadzieję, że byłabyś dumna Z tego, że Twój syn Sobie radził, jak umiał Ci, co stali z boku mieli mnie za durnia Pytając, czy będzie z tego chociaż zaskórniak
Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Dryfuję, by zrzucić kotwicę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Gdy nie mogę zasnąć, to piszę Dryfuję, by w końcu, gdzieś zrzucić kotwicę Dryfuję, by zrzucić kotwicę
Na moim zegarku jest szósta (szósta) Ziomale właśnie wstają z łóżka (z łóżka) Robota jest dla nich, jak musztra W tygodniu praca, a weekend rozpusta
Na moim zegarku jest szósta (szósta) Ziomale właśnie wstają z łóżka (z łóżka) Robota jest dla nich, jak musztra W tygodniu praca, a weekend rozpusta
Na moim zegarku jest szósta (szósta) Ziomale właśnie wstają z łóżka (z łóżka) Robota jest dla nich, jak musztra W tygodniu praca, a weekend rozpusta
Na moim zegarku jest szósta (szósta) Ziomale właśnie wstają z łóżka (z łóżka) Robota jest dla nich, jak musztra W tygodniu praca, a weekend rozpustaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.