Żadna praca poniekąd nie hańbi Chociaż różne bywają zajęcia Mąż mój katem jest na etacie Ale nie ma do tego zacięcia I dlatego co miesiąc przed pierwszym Zaczynają się zwykłe kłopoty Nie przynosi trzynastej pensji Za to często do domu robotę
Niestety - muszę patrzeć jak się męczy Kretyn - sam sobie wybrał to zajęcie Po co - tak mnie i otoczenie dręczy Co to? - To tamten w kuchni znowu jęczy
Przyprowadza przeważnie wieczorem Gości takich, że nawet pies warczy Potem muszę nastawić kolację Na śniadanie dla dziecka nie starczy Po kolacji ostatnie życzenia Nieraz muszę kanapkę zaścielić - Gdy pan, który przyszedł w sobotę Pragnie zostać chociaż do niedzieli Niestety - nie potrafię go wyręczyć Dzieci - ze względu na nie przy nim sterczę Debil - i z roku na rok coraz większy Żeby - ten w kuchni wreszcie przestał jęczeć A jak przy tym się niszczy podłogę Co ja biedna mam począć z tym osłem? Gdyby myślał o mnie choć trochę To by kazał przynosić pantofle Żeby chociaż po sobie posprzątał Żeby wannę umył chociaż na dnie Raz położył na miejsce narzędzia Przecież wszystko można robić ładnie!
Niestety - on ma nawet brudną szyję Kretyn - dlaczego ja z nim jeszcze żyję Pętak - ja chyba w końcu go zabiję Jednak - to dobrze, że... nie pije!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.