Siedem kół na siedem dni, Przyjaciół co dzień milszy tłum. I cieć w hotelu suszy kły, Jakoś się kula, szkoda słów. Za cztery lata na pewno już mam, Mongolię u swoich stóp.
I tylko ciągle czegoś brak, I tylko do siebie mam: Coraz dalej, coraz daleej, Coraz dalej, coraz daleej.
Gaszę neon i ruszam, W prawdziwe życie po nocny gest. W barze na rogu piwa dwa, Z facetem, co ślinił się jak pies. I myślę - życie chwyciłam na fest, Właściwą drogę znam.
A na dnie tylko piach i szlam I znowu do siebie mam: Coraz dalej, coraz daleeej, Coraz dalej, coraz daleeej.
Widziałam tłumy i pusty plac, Blaszany pomnik odwiedzał pies. I astmatyczny słyszałam głos, Facetów, którzy wiedzieli, jak jest. Uczyli życie na zimno brać, Innych słuchałam prawd.
Ach, w jakie prawdy uwierzyć mam? Skoro do siebie wciąż mam: Coraz dalej, coraz daleej, Coraz dalej, coraz daleej. Coraz dalej, daleej, Coraz dalej, coraz daleej.
Coraz dalej, coraz daleej, Coraz dalej, coraz daleej. Coraz dalej, daleej, Coraz dalej, coraz daleej,
(c) 1984 wyk.: Małgorzata OstrowskaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.