Barwnych dożynek była kiedyś pora, śpiewem, zabawą roztańczonych chat, gdy przyszła do nich pani wrzosów młoda, niosąc naręcze czerwonych malw.
Cicho, cicho, cicho, sza, przyszła jesień, coś nam da. Może to jest chleb i sól? Nie, to tylko worek kul.
Plonów wtedy nikt nie nosił, swatów, żeńców nikt nie prosił, deptał żołnierz suchy wrzos, pachniał cierpko las i los.
Nocami gnali, bronią dnie witali, bliskich żegnając, nie ronili łez, one na zawsze w sercach pozostały, twarze kamienne, a w oczach gniew.
Cicho, cicho, cicho, sza, przyszła wiosna, coś nam da. Czy to znowu worek kul? Nie, to dla nas chleb i sól.
Pokój złączył ludziom ręce, zadał cios żołnierskiej męce i rozmaił nam się maj, gdy otulał słońcem kraj.
Maków płomieniem i złocistym kłosem, iskrzy się ziemia tysiącami barw, śmieją się dzieci w słońcu zanurzone, czasem je tylko ucisza wiatr.
Cicho, cicho, cicho, sza, przyszła jesień, coś wam da. Może to jest chleb i sól? Tak, to symbol polskich pól.
Staropolski to obyczaj, by kołaczem dobro witać, walczył mężnie ojciec, dziad, by pszenicą pachniał świat.
Cicho, cicho, cicho, sza, przyszła jesień, coś wam da. Może to jest chleb i sól? Tak, to symbol polskich pól. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|