O, dziennikarskie hieny, Wy sprzedajne dziewki! Znam ja was jak zły szeląg… Znam te wasze śpiewki…
To wy, z licem przymilnym, Lub z pianą na pysku Zacnych ludzi niszczycie - Dla sławy… Dla zysku…
Mnożycie się, plugawcy Niczym karakany Bez , honoru, sumienia – Słudzy swoich panów…
Cóż, że czasem skamlecie Do przyjaciół, w domu: „Wiesz… Kredytów nabrałem… Córce muszę pomóc…”…
Albo – w pijanym widzie, (Gdy was strach zadręcza), Wypłakujecie grzechy, By ich nie pamiętać…
Tacyście mądrzy zawsze, Tacy wykształceni… O! Gdybyście zechcieli, Świat by można zmienić!
Lecz wyście już wybrali… Wiem ja, co to znaczy: Ja przez swój wybór tracę… Wam ktoś zań zapłaci!
Po was – chociażby potop, Czas rzezi baranów… Kraj nasz w biedę popadnie, Wy – pod nowych panów…
Jesteście ZŁYMI LUDŹMI, Dziećmi swoich maci… Brzydzę się wami, podlcy, Demokracji kaci!
Wiem, że próżna ma mowa, Daremne me żale. Śmiejecie się z naiwnych… Drwicie z dawnych zalet…
Iluż ludzi zgubicie? Ilu przez was błądzi? Naród kiedyś to przejrzy, A Bóg was osądzi… Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|