Sklep Mincla od dziecka już znałem, Sklep Mincla od dziecka już znałem! Po papier dla ojca, po mydło dla ciotki, Radośnie do niego biegałem.
To w oknie był kozak, co skakał, Sam z siebie rękoma machał. Lecz gdy tam pracować zacząłem, Lecz gdy tam pracować zacząłem, Kozaka skakanie od środka widziane przestało mi być tak wesołe.
A, szelma! Du szpitzbub, ty złodziej, A, szelma! Du schweine, ty świnia, Gdy wzięła rodzynek i to jest przyczynek, że weźmie teraz dyscyplina!
I odtąd rodzynki, migdały, Migdały, a nawet i rożki! Tak nawet i rożki już smak miały gorzki, Nigdy mi nie smakowały.
I tak osiem lat mi zleciało, Od dnia dzień się różnił tak mało. Jak kropla deszczu od kropli deszczu, Gdy kapią od świtu do zmierzchu.
O piątej wstawałem, sklep zamiatałem, Drzwi otwierałem, okna zwalniałem, Słysząc z ulicy od okiennicy Jak budzi się szum, poranny tłum. Płyną do pracy jak na katorgę, Zaś Mincel wbiegał i mruczał: Morgen! Panowie i panie dystyngowanie, Już się zbliżali, już do nas wpadali.
War zmniejszał się, gdy biła ósma I wtedy służąca, dość tłusta, Z bułkami i kawą przydreptywała, Za nią – matka pryncypała!
"Gut Morgen, meine Kinder! Der Kaffee ist schon fertig!" "Gut Morgen, meine Mutter!" "Der Kaffee, Brötchen, Butter!" ("Gut Morgen, Grossmutter!" x6) "Der Kaffee und Brötchen mit Butter!"
Koło południa zmniejszał się ruch Za kontuarem kolonialnych dóbr, I wtedy była znów oblegana Prawa część sklepu subiekta Jana! Młynki, talerze, dzbanki, szklanki, Lalki, żelazka, wianki, firanki, To parasole, te luksusowe, Wstążki, pąsowe i szafirowe.
Stary Mincel żądał wiele, Bywał w sklepie i w niedzielę, Tam mi dawał po protekcji swój szczególny rodzaj lekcji.. "Sag mir, was ist das?" On odpowiada: "Das ist Schublade – to jest szublada. Zobacz, co jest w te szublade. Es ist Zimmt — to jest cynamon. Czy te ma pojęcie blade jaka pomoc dla nas ma on? Do czego się potrzebuje.. A nie rób te głupie miny, cynamon się dosypuje do zupe, do legumine! A co to jest? Ta 'cynamon'? Taki kora z jedne drzewo. A to drzewo — gdzie mieszka on? Patrz na globus — tam, na lewo. W Indii mieszka! Ty nie wierzy? Tu, o tutaj w Indii leży! Hier. Daj mnie cynamon za dziesiątkę... Spitzbub! Ty będziesz miał pamiątkę, jak tobie dyscyplin dam dziesięć raz! Ty będziesz to wiedział na cały czas, ile masz sprzedać jak proszę! Cynamon! Za dziesięć groszy!"
Za moich czasów pryncypał Najczujniej sklepowi służył, Czy piątek, czy świątek, on dbał o majątek, Prawie oka nie zmrużył.
Jego małżonka i matka, Były mu gospodyniami, A wszyscy synowie, rodziny członkowie, Wiernymi pracownikami.
Doglądał sklepu z miłością, Ot! niepoprawny marzyciel. Dla swoich subiektów był wśród ich respektów, Ojciec i nauczyciel.
Dziś tylko bierze dochody, Czujnością ledwie się plami, Jedyną mu troską by, na litość boską, Dzieci nie były kupcami.
Jak już pamiętam, rano wstawałem, Sklep zamiatałem, drzwi otwierałem, Słysząc z ulicy od okiennicy Jak budzi się szum, poranny tłum. Płyną do pracy jak na katorgę, Zaś Mincel wbiegał i mruczał: Morgen! Panowie i panie dystyngowanie, Już się zbliżali, już do nas wpadali.
Szeptali, wybierali, zamawiali!
(Tutkę bobkowych liści, lukrecji, Proszę, pomieścij, krochmalu! Funt kawy, garść ryżu! Migdałów za piątkę, anyżu, ćwierć mydła Włoszczyzny koszt (....) Pieprzu za grosz! x2)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.