No siema, siuśki, ten rok był szybszy niż poprzedni, Na pewno dla czerwonych i na bank dla niebieskich. Nie jaram się piłą, Pete mnie zmusza z gracją, Parweniusza, którego bit rusza stadion. Będzie śmiał się jak usłyszy, ty jak zwykle nie, Przecież jesteś z pokolenia XYZ. Jestem z poważnych pojebów, znasz nasz wachlarz zalet, Jak rzygamy, to litrami, jak nie, masz przejebane. Nie płaczemy rymami, wolimy pluć i jebać, Konsekwencje - nikt nie ruszy podziemia. Na start, Ras Luta, coś mówiłeś o oprawach, Na koncertach moich ludzi, trzeba było nie mówić, kara. Jebać polskie reggae, imperatora wyspy, I to brudne pokolenie, chodzi mi o umysły. Mówisz o miłości grając w białych Nike'ach, Które szyły żółte dzieci jak spałeś po Juwenaliach. Są ze skóry świń, którym poderżnięto gardła, Może kurwa nawiń o tym, Luta, nie o pannach. Noszę skórę, bo lubię, tak jak język nienawiści, Miłość ma więcej polubień, bo ludzie są oczywiści. Zgadnij kto wrócił, mam się serio nieźle, Dalej nie mam fury, jaram szlugi, walczę o respekt. Moje linie mają siłę, jakiej nie miały przed roczkiem, Jak was nimi nie zabiję, to was skończę. Gural odkrył prawdę, duchy szepczą, pada deszcz, Szkoda kurwa, że nie widzą, co było 5 lat wstecz. Kiedy seksistowskie hasła nosił każdy gówniarz, Dzisiaj mówisz o malarzach? Skończ mnie wkurwiać.
Po pierwsze: jebać strzały w niebo w twoich liniach, Masz być kurwa ekspertem w jechaniu po ksywach. Na ulicach stoisz tylko kiedy nie boisz się upaść, I polecam ten punkt widzenia, idąc po trupach. Wlokąc się po nich, czując smród ich jelit, Przecież nie leżeliby tu kurwa gdyby nie chcieli. Po drugie: rób co chcesz, rap lubi pytać, Możesz mówić cokolwiek o kimkolwiek na bitach. I zasady są takie, że masz beef, jak przegniesz, Znaczy, u nas, u nich rap to film, jak "Przekręt". Samo przez się rozumie, że nie znają gry na wylot, Stado bierze i żuje, jak każą, sieg heil, świnio. Po trzecie: nigdy się nie zmuszaj do plucia, Lepiej mieć cichy rok, niż iść, lać i kucać. I nie czujesz, to zostaw i pierdol wszystko, Ty, jeszcze Mateusz napisze, że ci wyszło, i wstyd. Tede, skończ skrzeczeć, Peja, rapować, Jesteście siebie warci, tak jak ćpun i towar. Beka z ustawek premier i wpisów na portalach, Stoję sam, odkąd Venom zaczął się starać. Słoń uczy horrorów, jakbym nie znał swoich kumpli, Którzy z rana wyglądają jak jebana Noc Walpurgi. Jakie życie, taki rap, obstawiam, że na co dzień, Szarpiesz się z kurwami, żeby wyciąć im wątrobę. Tak, rozumiem konwencję, moja jest jak słychać, I jak już podnoszę rękę, nie skupiam się na nożycach. Leszcze w maskach chcą mnie uczyć składać wałki, Wypierdalać, składam was jak łabędzie z kartki. I nie czuję, że mówicie rapem, Trzeci Wymiar, Może dodać w logo czwarty, bo się w nim zatrzymał. Miuosh szarpie dzieci, Zeus gra dla nich koncert, Tet i W.E.N.A. dają przekaz jak artykuł z Wyborczej. Rozjebaliście to w pył, a stało jak Kuwejt, I tak wciąż jest czymś, ale tego nie rozumiem.
Rap często wysyła nas w przeszłość, Pih tu wrócił z flaszką, Pezet z depresją. Nie umiemy przestać patrzeć na blask naszych snów, Jest jak małe dziecko, które trzyma nóż. Możesz zrobić mu chuj, ono ciebie stąd zawinąć, Choćbyś przysięgał za dwóch, to je uniewinnią. Nie wierzę raperom, są zbyt zmęczeni naprawdę, Stojąc znów jak młody bóg po trasie tym samym autem. Ledwo żyją, kiedy krzyczą, że wygrali, nie ma przebacz, Pomyśl o tym jak wysyłasz ręce do nieba. Moja szkoła nie odpuszcza, woła i jestem, Na boisku na trójce, gdzie Jogas śmiga jak Bezczel. Dupy mówią nam: dorośnij, skończ z tym syfem, Jesteśmy jak małe gnojki, co to biorą na logikę. Wiemy mało o życiu, dużo o rymach, Wypierdalaj jak chcesz nas uczyć, albo zatrzymać.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.