L/L.U.C/Pierwsze przebudzenie – miasto stumostów
Obudził mnie swąd spalin fali dematerializacji, istotny motyw pominięty przez niepojęty mózg wygięty w sennej defragmentacji, wokół biel, teleportacji, oczy otwarte szeroko wciąż liczę liczę liczę liczę... [fonotryliardsto] podcieram spocone oko, liczę zasoby kraju mego piasku dla rządów Maroko. Moje sny są chyba loco, moje sny za jawą się wloką, to popaprany dotyk. Moje sny to kosmiczne wyloty, gwiezdne, antyforemne trotylodelafrytelolasy kwasy nieprzewidywalne masy.
Halo, halo! Przecież przypinam ciało do łózka w skórzane pasy. A zatem dlaczego budzę się na środku przelotowej trasy? Dlaczego znów budzę się gdzie indziej? Przecież zasnąłem w trójkątnej, jadącej po przekątnej windzie. Popaprane. Znam ten kraterowy asfalt i widzę ostrów głów, jak dobrze być znowu tu. Dom, mój czternasty dom, miasto stumostów. Młotek w taksówce, myśli wciąż popaprane w główce momenty aaj... leżę na głównej, powinienem być już rozjechany jak postać w kreskówce, bez jaj.
A w okół tylko pasywne defrakty, nie ma nikogo cisza nadleciała niczym wielki pterodaktyl. Spostrzegłem plony, na podstawie wiedzy z międzyplanetarnych galaktyk, skumulowałem na łeb fakty i zrozumiałem że... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.