Zbyt wiele ludzkich głów Nie ma gdzie schować się Za dużo krwi wsiąka w bruk Powinna w żyłach biec
Zbyt ciepłe wody rzek Żeby się dało żyć Zbyt wiele w morzach wód Żeby nie topić wysp Zbyt czyste mamy ręce Siedząc na samej górze Za mało myśli w nas Żeby nie patrzeć z góry
Chcę wyrzucić z siebie To, co trzymam już od lat Niech zapory pękną Od uderzenia fal Mam już dosyć stania I opadania rąk Znów próbuję krzyczeć Lecz w gardle staje głos
Masz tyle niepewności Gdy jesteś całkiem sam Zbyt wiele możliwości By cieszyć się z tego, co masz
Masz tak małe dłonie Że nie naprawisz zmian Lecz tak ogromne usta Że możesz pożreć świat
Tysiące dobrych chęci I morze złotych rad Choć siedzą w mojej głowie Sam nie posklejam nas
Chcę wyrzucić z siebie To, co trzymam już od lat Niech zapory pękną Od uderzenia fal Mam już dosyć stania I opadania rąk Znów próbuję krzyczeć Lecz w gardle staje głos
Chcę wyrzucić z siebie To, co trzymam już od lat Niech zapory pękną Od uderzenia fal Mam już dosyć stania I opadania rąk Znów próbuję krzyczeć
Kolejny raz się czuję Jak w tym najgorszym śnie Że się nie mogę ruszyć Chociaż tak bardzo chcę Razem z setkami ludzi Rzucam o ścianę groch I będę rzucał mocniej Nie chcę uciekać stąd
Chcę wyrzucić z siebie To, co trzymam już od lat Niech zapory pękną Od uderzenia fal Mam już dosyć stania I opadania rąk Znów próbuję krzyczeć Lecz w gardle staje głos
Chcę wyrzucić z siebie To, co trzymam już od lat Niech zapory pękną Od uderzenia fal Mam już dosyć stania I opadania rąk Znów próbuję krzyczeć Lecz w gardle staje głosTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.