Napierdolona dziewczyno zostań moją konkubiną Pijacką żoną, padliną, walę w łeb jak kannabinol Żadne randki, żadne kino, tylko dykta, smród i bicie Życie na dnie, po co ładnie marnować je na szczycie
Zostań moją konkubiną bejbe Kupie tobie tanie wino, z buta na chawirę wejdę, krejze Będę chlał i cię prał, psychicznie ranił Oraz poprawiał pięściami cienie pod twymi oczami Daj mi spokój z rocznicami, pierdole walentynki Za to nie zapomnę Hani zajebać z dyńki W lodówce nie będzie szynki Przechlejemy meble, pralkę po połówce Na śniadanie gacie będziesz prać na tarce Zrobię tobie masę płodów zgarniemy becikowe Które potem zdechną z głodu lub uszkodzimy im głowę Ja cię love powiem ci że kiedy zabraknie kasy Za werbele żołądkowe będziesz obciągać kutasy Patologiczny klasyk, życie powolne na luzie Słodko mówisz mi "łobuzie" przez szczerbatą szarą buzię W całym naszym wspólnym trudzie będę prawił komplementy Mój misiaczku, tępa kurwo, ściero, wybije ci zęby
Napierdolona dziewczyno zostań moją konkubiną Pijacką żoną padliną, walę w łeb jak kannabinol Żadne randki, żadne kino, tylko dykta, smród i bicie Życie na dnie, po co ładnie marnować je na szczycie
Opluję twoją facjatę, po czym skopie cię na glebie Obiecuje ściero zatem razem będzie nam jak w piekle Podczas obiadu beknę, sieknę ze stołu zastawę Po czym na uszko ci szepnę "wypierdalaj robić kawę" Nawet cię nie zaspokoję, najebany się wyjebie Jesteś świnią, co jest kurwa, przecież skupiam wzrok na niebie Chodnik, leże, wołam ciebie cały w urynie i rzygach Krzyczę, bo nie zdołam wstać po schodach będziesz mnie dźwigać Mówię ja nie twoja liga, żeby kończyć cię z kretesem Trzeba było wyjść za Kubę jest prezesem z mercedesem Ma tam ogród pełną kieszeń zapierdala w okularach A ja na to mówię peszek, gdy pretensję ma twa stara Lewym sierpem będzie kara mówię nara od nas wara Wiem, że udana z nas para teściowo wypierdalaj Romantyzmem się param to taki traczek na podryw I tak pewnie usłyszę, że jestem kurwa za dobry
Napierdolona dziewczyno zostań moją konkubiną Pijacką żoną padliną, walę w łeb jak kannabinol Żadne randki, żadne kino, tylko dykta, smród i bicie Życie na dnie, po co ładnie marnować je na szczycieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.