1. To był zwykły dzień dla niego jak każdy, Choć nie przypuszczał jeszcze że będzie on ostatnim Dniem, kiedy spojrzy w dziecka oczy, kiedy pocałuje żonę wychodząc do roboty, Mówił kochanie wiesz dziś będę póxniej, Choć obiecuję że na kolację się nie spóźnię, W końcu wszystko zaczęło się układać, Od kąd ich córeczka na dobre wyzdrowiała, Jadąc do pracy myślał jak to zrobić, Dzisiaj rocznica, chhcę magiczny wieczór stworzyć, Jego matka miała zostać z małą, Oni mieli zjeść kolację nad miastową panoramą, Przygotował wszystko, czekał z bukietem róż, By podziękować jej, za kolejny rok znów, Razem, lecz ona się nie zjawiła, Próbował się dzodzwonić, ale telefon wyłączyła,
2. Wsiadł w samochód wciska gaz w podłogę, Był wypadek, od kierowcy śmierdziało alkoholem, Jechał ze łzami w oczach błagając pana Boga, Żeby jego kobieta i córeczka była zdrowa, Ona miała odstawić, małą do tściowej, Kiedy najej pas wjechał pijany TIRowiec, Auto leżało w rowie, nim przyjechało pogotowie, Ich dusze i serca były już po drugiej stronie, Wbiegł do szpitala, nie wiedząc co go czeka, Biegł przez korytarz, jak po swoje kobiety do nieba, Gdy lekarz mu oznajmił, one tegonie przeżyły, On runął na kolana, umarł z nimi w jednej chwili... Świat się zawalił, życie nie miało znaczenia, W mieszkaniu słyszał tylko płacz, z pokoju dziecka, Światło płatało figle, wszędzie swoją żonę widział, Odebrano mu wszystko, co potrzebował do życia...
3. Wódka lała się litrami, choć nigdy nie pił, Papieros za papierosem, choć tego nienawidził, Przegląda album, ze zdjęciami noworodka, Gdy trzyma małą Laurę, na roztrzęsionych dłoniach, W czterech ścianach siedzi, jak zranione zwierzę, A najgorszy ból przynosi mu pęknięte na pół serce, Nie szuka drogi, bo już nie ma sił iść dalej, Nie zdoła zrobić kroku, z takim ogromnym ciężarem, Trzyma zdjęcie w dłoni, pusta mimo woli, Od płaczu nie stroni, umiera bez nich powoli, Bezsilność, tegonie da się naprawić, Chce być tylko z nimi, lecz nie potrafi się zabić, Dlatego postanowił zalać się w trupa, Aby było mu łatwiej wyzionąć na zawsze ducha, Tam gdzie czekają na niego, dwie połówki serca, Pierwsza to żona, druga malutka córeczka, Tylko one mogą naprawić pęknięcie, Odchodząc do nieba, zabrały ze sobą jego serce, Które zalało się łzami, jak deszczem, Zacisnął pięść, sięgając po żyletkę, Powoli podciął żyły, krew kapie na podłogę, Ciało nie czuło strachu, tętno zwalniało powolnie, Powtarzał ciągle -idę do was ukochane, skoro w innym świecie, tylko możemy być razem.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.