Towarzysze! Nie uwierzy nikt mym słowom. Towarzysze! A ja mogę nawet przysiąc: ja bym siebie sam rozdeptał własną nogą, ja zdradziłem klasę robotniczą.
Ja zrobiłem to na zimno i na rozum: gdy się pchałem z szarym tłumem do trajlusia, jechał fiat i facet kiwnął na mnie z wozu, że podwiezie — omylić się musiał.
To był błąd, bo niby skąd? Pierwszy raz widziałem się z facetem. I on też połapał się na tym, że ten ja to jednak nie ten.
On spodnie w kant, très élégant, non-iron w prążki lśnił zbyt biało. I to był błąd, bo nie wiem skąd, lecz mnie się nagle też tak chciało.
Co wiedziałem: z pracy rąk on tego nie ma, z pracy głowy też nie — czoło miał zbyt niskie. Tu: „Dziękuję, do widzenia, do widzenia” — przyhamował z eleganckim piskiem.
Nie wiem czemu, zaraz z budki zadzwoniłem do prezesa naszej rady zakładowej. Coś zełgałem, nie tak duży to wysiłek, i zapytałem go o zdrowie.
Trochę wstyd, bo niby nikt, tylko ja tak nagle — jak się czuje. Wstyd? O nie! Na drugi dzień odkłonił się, a potem rzekł: Dziękuję”.
On spodnie w kant, très élégant, sympatii nić wiązałem cienką. Pan prezes chciał, pan prezes dał: kuchnia, pokoje dwa z łazienką.
Później, jakoś nawet nie wiem, kogo winić, do prezydium zaprosili podczas święta. Plan się walił, ja mówiłem, że jest wynik, nawet cyfry jeszcze dziś pamiętam.
Później chwila na sukcesy przyszła małe: tam coś wzniosłem, tu ściskałem czyjeś ręce, jakiś order mnie wręczano, jak wręczałem. Mało umiem, zarabiam ciut więcej.
Parę lat to niby szmat, pierwszy raz takiego coś przeżyłem. To mój fiat, lecz czuję tak że gdzieś tam ja jednak was zdradziłem.
Bo spodnie w kant, très élégant, non-iron, w szafie futro bobrze. Nieważne to, gorzej jest, bo ja coraz bardziej czuję, że mi dobrze.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.