Proszę państwa, to już miasto Hamburg Dwa miliony mieszkańców i ZOO Hagenbecka Port największy w Europie, zabytki zburzone w czasie wojny, dziś znowu zachwycają człowieka
Czy ktoś jeszcze chce wiedzieć coś na temat Hamburga Przewodniczka w tej sprawie nieźle oczytana Ale tłum w autokarze spytał jednocześnie Gdzie sprzedaje Moszkowicz i gdzie jeansy Montana
Bo i jakie zabytki, kiedy mamy Wawel A tu już sam Moszkowicz zaprasza do raju I tabliczka zachęca tu się mówi po polsku Tu się mówi jak u siebie w kraju Tu się mówi po polsku Tu się mówi po polsku Tu się mówi jak u siebie w kraju
Mnie niestety, niestety za sprawą sił chyba nieczystych Los podrzucił raz książkę o życiu znanego artysty Który chociaż na scenie się wyżej odrywał od ziemi To miał przecież tak samo jak ja dziury w każdej kieszeni
Ów pan pisał, że po to potrzebne pieniądze i sława Żeby potem do rana, do świtu się pięknie zabawiać Ale w kraju żył takim, gdzie inna gotówka i nacja Mnie pieniądze do spodu uczyła wydawać inflacja
Tak więc w dzień gdyśmy wszyscy na redzie stanęli u celu Moim było pragnieniem by wpaść do któregoś z burdelów
Z oddali ten żar neonów ciągnie jak do pieca Panienek nie widać jeszcze, jakże to podnieca Przeliczam więc kilka marek uchowanych z trudem I wchodzę do baru, a tam siedzą same rude
Pachnące niesamowicie tak jak róże cięte Ich włosy jak nasze domy przed majowym świętem Więc miejsca zamawiam jasne i zaczynam targ A one z uśmiechem do mnie „Najpierw funfzig mark” O żesz ty
I oni doszli aż do takich cen „Hej barman, eine piwo i auf wiedersehen”
Ulotki do pornoshopu mocno trzymam w pięści Na ziemi tysiące innych pod nogami chrzęści Więc wchodzę do następnego by ponowić próbę A tutaj, wśród chudych Niemców siedzą same grube
Ein, zwei, drei, la la la la la, hoch, hoch Ludzie jakie one wszystkie grube Takie pełne, nalane jak dobre kuflowe z czubem Każda z nich jak rumiany bochenek, jak jesienna rzepa Aż rozumiem tych Niemców, gdy mówią, że lubią poklepać Więc dosiadam do stołu z tą myślą, że idę va banque Aż się nie chce uwierzyć, że one tez chcą funfzig mark Ein, zwei, drei, la la la la la, hoch, hoch
Wychodzę, z postanowieniem, kończę tę zabawę Już lampy uliczne więdną, pora iść na kawę A wszędzie w zielonych autach, ich zielone gliny Więc, żeby przeczekać, skręcam – tu same blondyny
Siedzą przy barze, w szyku równo jak we wojsku I nagle, co ja słyszę – mówi się po polsku Targować, to jakoś głupio, jakoś nie wypada „Słuchajcie dziewczyny” – mówię – „Wpadłem tu pogadać”
Raz, dwa, trzy Pojedziesz do Niemiec i przekonasz się Co to jest robota, co rodzinny domTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.