Kiedy siadam do śniadania Dzwonek woła mnie do drzwi A za drzwiami jakieś dziewczę Roni z oczu łzy Patrzy na mnie tak błagalnie Czuję zapach krwi Jedno tylko wiem na pewno Ze śniadania dzisiaj nic
Cudo ma na imię Liza Liczy lat dwadzieścia pięć Jeden drań ją szantażuje O młodości grzech Liza musi być bez skazy Jutro bierze ślub A w duńskim filmie Liz bez mała Grała jedną z głównych ról
"Cena nie gra żadnej roli" Mówi, patrząc w oczy mi Jak potrafi się odwdzięczyć mała Liz Tego nie wie nikt Ale będziesz wiedział ty
Bardzo szybko na jaw wyszło O co tu się toczy gra Sprytna Liza w głowie miała Całkiem niezły plan Po południu się zjawiło Dżentelmenów trzech W mig dom cały przeszukali Nie pytając o nic mnie
Nim się uwolniłem z więzów Było już po szóstej sześć Idę prosto do lodówki Chcę cokolwiek zjeść W garnku leży garść brylantów Chyba własność Liz Warte lekko trzy miliony W oczach pociemniało mi
Szukam jej swym kabrioletem Przez ulice miasta gnam A lusterko wsteczne mówi mi, w co gram Bo na karku mam Niemal cały gang
Nagle szybko skręcam w lewo Niedaleko jest tu bar Idę wprost do telefonu Jeszcze jedną szansę mam "Cześć, Joe!" - mówię do barmana "Jedną szybką daj Bo zanim zdążysz nalać dwie Będziesz miał tu niezły bal!"
...
"Romek, weź się do roboty!" Słyszę w uszach majstra wrzask "Ja ci z głowy te głupoty Powybijam, czy się da! Siódme poty z ludzi biją A on śpi, ten drań! Gdy nam wszystkim z rąk ucieka Cała premia oraz plan" Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|