Idź, syneczku, do parku, kiedy słońce zaświeci, kiedy słońce tak świeci, że je przyłóż do rany. W każdym parku beztrosko mogą bawić się dzieci, ale w parku też nie brak i staruszków drewnianych. Na drewnianych ławeczkach staruszkowie drewniani snują plany bitewne wojen dawno przegranych, plotą trele — morele, narzekają na głowę, mają słodkie cukierki oraz krzyże chlebowe.
Z dziada, pradziada, w parku się gada polskie dziady, dramat Adama.
A ten pierwszy staruszek, który Berlin zdobywał, on ma drogę drewnianą, co wygodna jest taka. Jeśli serce masz dobre, to mu dołóż do piwa, bo go nie stać, by dzisiaj godnie zalać robaka. A ten drugi staruszek, co wygląda jak staruch piękną (?) hutę budował z człowiekiem z marmuru. Nie podleczy korzonków, nie ma miejsca w szpitalu. Podaj laskę dziadkowi, daj tabletkę od bólu
Z dziada, pradziada…
A ten trzeci staruszek od sklerozy łamaga poparł Edka górnika i, jak przyrzekł, pomagał. Nie zawieźli mu węgla, drewno skradli złodzieje. Zagraj w berka, cukierka. Niech się dziadek rozgrzeje! A ten czwarty staruszek, to on poszedł za Lechem, bo ten Lechu jest równy, bo ten Lechu jest w dechę. Na drewnianych ławeczkach polskie dziady prym wiodą. Nie chodź, synku, do parku, będziesz starą miał młodość!
Z dziada, pradziada… Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|