W ciemność, nieznaną dokładnie nikomu Wyszliśmy ze światełkiem wiary z naszych domów. I tak chcieliśmy żeby się paliło Żeby w nas było i biło i żyło. Tak stulaliśmy je czule palcami, że zgasło. I w ciemności zostaliśmy sami.
W ciemności do siebie idziemy, Ja niema i ty niemy, i ręce wyciągamy I znowu się mijamy. W ciemności tak bolącej jak najjaskrawsze słońce Z ustami pełnymi mrozu, Z gardłem ściśniętym powrozem. Tak wędrujemy latami, Nieznani, nienazwani, ręce wyciągamy i ręce wyciągamy Za nim się wreszcie spotkamy, Dotkniemy palców palcami, Jakbyśmy chwycili w dłonie po świeczce zapalonej.
Skąd to zmęczenie w nas każdego rana, Jakby noc każda źle była przespana. Skąd twarze takie szare, skąd oczy tak stare? Czemu gonimy tacy zadyszani jakby nam się ta ziemia chwiała pod stopami? I skąd to, że nie wiemy dokąd tak biegniemy? Skąd ten krzyk: szybciej, szybciej, szybciej, szybciej, szybciej, szybciej. Inaczej padniemy!
W ciemności do siebie idziemy, Ja niema i ty niemy, i ręce wyciągamy I znowu się mijamy. W ciemności tak bolącej jak najjaskrawsze słońce. Z ustami pełnymi mrozu, Z gardłem ściśniętym powrozem. Tak wędrujemy latami, Nieznani, nienazwani, ręce wyciągamy i ręce wyciągamy W ciemności tak bolącej jak najjaskrawsze słońce. Z ustami pełnymi mrozu, Z gardłem ściśniętym powrozem...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.