Słońce znów zaszło, mój horyzont pokrył mrok, Boję się, że się przewrócę gdy spróbuję zrobić krok. Ciągle słyszę głos, kłuje wyczulony słuch, Boję się wykonać ruch, bo po pokoju krąży duch. Jest ze mną stale, nie pozwala mi pójść, spać, Uciekam więc na białe pole, bo nie chcę się bać. Wiem, że zniknie tylko wtedy kiedy słońce wzejdzie znów. Nie mam na to wpływu, to dlatego szukam słów, By zapewnić białą przestrzeń, tylko to działa jak lek. Nie widzę możliwości, by odwrócić zdarzeń bieg. Tak bardzo się starałem, ale znów zamknięte drzwi, Lecz nadzieja w moim sercu jak się tliła tak się tli. Jest lepiej, bo zmarznięte ciało rozgrzał złoty płyn, A drżące z nerwów dłonie uspokoił ciężki dym. Czarny i biały kolor jest kolejnym ukojeniem, Jeden jest z pikseli, drugi czworonożnym cieniem. Czarne ucho milczy, czekam aż przyniesie wieść, Ukaże mi się piątka a trzecia cyfra - sześć. To zbyt nie osiągalne, więc odtrącam złudną myśl, Przeraża mnie, że jestem kruchy jak jesienny liść. Nieznośna bezradność zbija zdolność koncentracji, Zamyślenia są tak bardzo długie niczym klawisz spacji. Zestawione rzeczy mają zapach kolejowych stacji, Ciągle jadę tym pociągiem, chociaż nie ma przed nim trakcji. Wytrwale krążę niczym Sputnik po swojej orbicie, Ciągle kombinuję jak tu pchnąć do przodu swoje życie. Wierzę, że pojawią się promienie gdy wstanę o świcie, Pamiętajcie nie jesteście jedynymi gdy cierpicie. Odnajduję w sobie siłę by być lepszym z dnia na dzień, Nie pozwolę na to by mu miejsce zajął cień. Rytm mojego życia to stopa, werbel, bas, Nie ma nic innego, jestem tylko ja i czas.
Nigdy się nie poddam, mam wyraźnie wyznaczony cel, Wiem, że nieraz życie będzie gorzkie niczym chmiel. Nadzieja dla mnie, czym dla Polski czerwień oraz biel, Pozytywne myśli uniosą mnie jak hel. Przeczekam ciężkie czasy, z uśmiechem na mej twarzy, Spokojnie obserwując to co się wydarzy. To tylko krótka chwila więc nie zmieni toku zdarzeń, Przez takie drobne rzeczy nie porzucę swoich marzeń. Gdy zamknę swe powieki widzę siebie pośród drzew, Na twarzy czuję wiatr, uszy pieści ptaków śpiew. Nie stoję tam już sam, duch odszedł w siną dal, Czuję słońca ciepło, mocno tuli mnie jak szal. Niedługo będzie dobrze, muszę w tej nadziei trwać, Bo słońce się oddala kiedy zaczynam się bać. Posklejałem myśli, więc położę się do łóżka, A gdy rano się obudzę nadal będzie ze mną pustka.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.