Najtrudniej jest zrobić pierwszy krok Po rozżarzonych węglach słów idąc w niewiadome
W starym ognisku upina ktoś płomień w kok Dorzucając słomę w kamienny krąg wspomnień
A ja- odpalam ogień od lisiego ogona Trzeszczy jego mowa, rozświetlając mrok
Nie doliczę dni, nie przeskoczę też miesiąca Gdy rok jest dzwonnicą zapadających słońc
Rozlały się akwarele po bukowych górach By poczuć rozkosz spacerów w ubłoconych butach
W namokłej palenicy, gdzieś na świata zboczu Odnajduję zwilgotniały od łez popiół
Chciałbym wiedzieć czy potrafię w nim grzebać tak Aby cofając bieg zdarzeń, chwil i lat
Wskrzesić drzewo, i czy starczy go na drabinę mowy By móc wspiąć się po niej ponad głowy olbrzymów ciszy
---
Mży, mży jakby ktoś płakał w mgłach Rozsypał goryczy ziarno i chłodną rosę żalu
Jakby ktoś za złe miał, że musi wstać pomału I zostawić zasypane w piach
Przedwieczorny włosów trzask Szmer rozgadanych liści Plechę kosmosu, którą turyści Roznoszą na strzępy Przebrzydli sadyści
Rozpełzło się niebo nad naszemi głowy By zasiać las stumilowy nam w sercu i duszy
Ruszamy więc na wieczne doznań łowy Gdzie się popiół jeszcze tli, ten tytułowy
Mając w ręku wiatr, jedyną pierś w zbrataniu z nożem A między palcami ster z próchna i gwiazd morze
Trzymając na ich łonie polarne zmartwień zorze Idąc gdzieś boso po chabrowym polu domysłów
Borze! Liściasty. Iglasty. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|