Pewnego dnia znowu wyszło Słońce Co ja na to? Światłowstręt
(Trzeba pamiętać, że światło rzuca cienie I skryć się pośród jego beznadzieje)
Pewnej nocy księżyc pożarł górskie szczyty Co ja na to? Było tyle niezdobytych...
(A jeszcze więcej stojących w wyższych cieniu Dwa tysiące metrów wtórujących zapomnieniu)
Pewnej pory roku miało być tak ciemno A było jeszcze ciemniej- nadaremno
(Bo wszyscy chcieli ranka i tylko garstka ludzi Wolała już się nigdy nie obudzić)
Pewnego razu, w pewnej galaktyce Narodził się człowiek, którym się brzydzę
(I nawet nie wiem czy chciał się urodzić Pośród bólu tych godzin, przed wiecznym
Czasem mam wrażenie, że przegrywam z czasem Którego kałamarzem wiekuiste, czyste niebo I czekam, ja- głupi, aż znów się zachmurzy Bo trzech leśników wciąż pilnuje burzy
Więc czekam w rozterce aż nadejdzie zima Która kształt ma naczynia, co skrywa me serce I we mnie ma syna, którego odziewa W śniegi stulecia, chłonąc w swe trzewia
Więc czekam błagalnie na deszcze jesienne Bądź, proszę, Jesieni, przybądź, a klęknę! I wbij w powietrze gwoździe listowia Krzyżując na drzewach bolesne żywota
Więc czekam na śmiałka, który uwolni Z kajdan leśników stukot tych koni Co trąc o nieboskłon żelaznymi podkowy Zrzucają ciemność i gwiazdy na głowy
Czekając na siebie w ciele człowieka Marzę o burzy, co porwie jak rzeka I wtopi mnie w jedność nurtu i deszczu Bym bez protestu utonął w nicości
Czasem mam wrażenie, że przegrywam z czasem Którego kałamarzem wiekuiste, czyste niebo I czekam, ja- głupi, aż znów się zachmurzy Bo trzech leśników wciąż pilnuje burzyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.