Takich nocy jak ta były już tysiące Ciała gorące splecone jak latorośle Ze sobą, rozpaleni jak śmiertelną chorobą Nie żałują pocałunków między szyją a skronią
Najpierw w blasku świec widzieli swoje twarze Tygodnie przed tą nocą snuli chmary wyobrażeń O silnych dłoniach na jej sterczących sutkach O smukłych palcach wędrujących po udach
A On piekląc się siedzi na swym tronie W nienawiści tonie na cierpkim nieboskłonie Zazdrosny jak gwoździe o krzyż patrzy na człowieka Któremu miłość do Boga zastąpiła dziś kobieta
Wściekłość nabrzmiała niby ciała zakochanych A On powstał, jak huk setek głowic nuklearnych Zabrzmiała gorycz - zazdrosny o pożądanie O żądzę i miłość ponad wszystko co się stanie
Argh! To targa nim zazdrość Chciałby być ponadto, ale nie może Pościł przez dwa tysiące pierdolonych lat Dziś w nocy będę grzeszył, a Ty wybacz mi Boże! x2
On wiedział czego chce, ona chciała jeszcze bardziej By rozlał się żywotem jak atrament po kartce Zesztywniałe palce, gdy odurzał się jej zapachem Atmosferę grzechu będzie czuć tu nawet rankiem
Plecy miał pocięte przez jej długie paznokcie Nawet Diabeł mu zazdrościł siedząc gdzieś na oknie Tych ust co prosiły o jeszcze więcej przyjemności Mefistofala zdawał się czerwienić od nagości
Tak próżnej, że aż Stwórca spłynął z nieba Byle tylko to zakończyć, byle tylko pogrzebać Uczucie, którego nie zaznał, bo zwykli śmiertlenicy Wolą gdy emocje chwilę poprowadzą ich na smyczy
Miał klucze do każdego mieszkania i serca w świecie Wszedł do pokoju przynosząc ze sobą jesień A w dłoni dzierżył płód - martwy od stuleci By ta kurwa nigdy nie ujrzała swoich żywych dzieci!
Argh! To targa nim zazdrość Chciałby być ponadto, ale nie może Pościł przez dwa tysiące pierdolonych lat Dziś w nocy będę grzeszył, a Ty wybacz mi Boże! x2
Pchnął kolanem w plecy gdy ona chciała mocniej Wszedł w nią tak głęboko, że aż poplamiła pościel Nim kochanek zorientował się co się dzieje Bóg już siedział na nich, ona z bólu pieje
Wbił się szponami pod żebra i wyszarpał serce By chciał tylko wierzyć i nie pragnął już więcej Miłować tak bardzo tego, co namacalne, ziemskie Rozorał mu organy wprowadzając w katapleksję
Odmienne stany świadomości, teraz zajął się dziewczyną Jak Quentin Tarantino urządził krwawe kino Bił jej głową tak długo o żelazną poręcz łoża Aż diabeł czarne oczy za skrzydłami schował
Patrzył na swoje dzieło i wiedział, że to było dobre Niegdyś Stwórca, a dziś znów parał się mordem A miłosierdzie, czy ktoś o nim jeszcze pamięta? Zażynając zwierzęta co roku na święta?
Parzej tej na łóżku paluszek po paluszku będę rwał Nich znają słabość ich niedoskonałych ciał Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną Będziesz mnie miłował, choćby nadaremno! x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.