Zacząłem zjadać i wjechał fejm A przechodziłem różne dziwne serie majaczeń Aż mi się zrobiło w czasie parę zgięć I od wtedy linia jest nun-chakiem Które wrzucono chyba na drzewo zen Którego liście spaliłem se z blantem A nie wszystko da się zrobić tu na hej- Nał, a ja właśnie se wyzerowałem rapgrę Gdzie bym się nie udał ciągle tonę w tłumie tych pań Rzeczy dzieją się za szybko - proszę trzymaj dystans Przestałem gonić minuty; się zacząłem ich bać A ta informacja się stała anachroniczna Dałbym przeliczyć się na te minuty, przecież po to mam dwa zegarki Ale nie umiem wyliczyć tej ceny bo brakuje mi wyobraźni Czasem się boję tej metafizyki, zamknięty we własnej negacji Obawiam się własnych fobii, po jaki chuj mam być otwarty? Yo, Powinienem przestać się odmawiać, ale jak tego nie robię to się rozpływam w tematach Moje życie to straszny bałagan, ale nie, nie, nie, nie, nie, nie będzie pancza "pozamiatał" Niby już nie latam, ale ponad całym syfem się czuję jak pierdolony akrobata I przestałem już nakurwiać salda, ale raczej to byłoby cudem, gdybym był na stratach
[Hook] Budzę się w środku demonów własnej insomnii Transem na początku sylaby ostatniej zwrotki x2
Życie to stek bzdur, ja poproszę bez surówki Jesteś samcem alfa - nazwa to alternatywa supli Nigdy w życiu bym nie założył na siebie bluzy Supreme Oraz nic innego, bo nie założę na siebie już nic Kontakt mi urywa hermetyczna folia Jak Orfeusz się cofam do wewnętrznego ognia Z wolna zaczynam gubić się we własnych formach Bo nie przyjmuję siebie samego jako postać A średnio znam się na wzorcach Przechodzę własne deficyty autorytetów I lawiruję między frontalnym atakiem a wyznaczaniem kolejnych reguł Wszyscy mówią o ilościach Nie wiem czy to robienie rapu, czy liczenie przebiegów A zaczęło się krążkami Nie minie mi ta mimoza siebie samegoTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.