Nadal idę przed siebie,a podążam do nikąd Jestem materią gwiazd,albo starcem z ikon Inni dawno polegli,bez wiary i honoru A ja jestem przekleństwem podczas wojen cenzorów Płynę rzeką krwi,tam gdzie strumień prawdy Tam gdzie martwe drzewa pozostawiają drzazgi Pośród krzyku i bólu nadal pozostaje sobą Na tych samych ulicach naznaczonych chorobą Pośród bloków Warszawy nie oczekuję cudu Bo wiem,że tu deszcz nigdy,nie zmyje brudu Jak chroniczny ból,to pozostaje we mnie Jak brunatna krew i dalej raniąca ciernie Oparty o mur, tak wiem - mogę skonać Pozostawiając tylko kurz na mikrofonach I zapach prochu, gdy pluton stanie rzędem I gdy powietrze w płucach zapali się jak węgiel Na jeden rozkaz,na ostatni okrzyk Ja zapadnę się w sobie jak umierający olbrzym, Król egoistów znów narodzi się we mnie Wtłoczy krew w tętnice i usunie ciernie Powiedz jedno słowo,a wyrzucę pył z wulkanów Potem wejdę wyżej ponad władzę tyranów Może oprę się sztormom,ale kiedyś padnę Bo tutaj nawet cisza rozrywa jak szrapnel Tak umierają szeregowi we krwi i bólu Ja stanę ponad wiarę w upadających królów Którzy gasną z wiekiem niczym płomienie na stosach Całe życie wspierani przez alkohol i prozac Teraz padają od kul,kiedyś byli nieśmiertelni A ja powracam znów aleją bezimiennych Drogą straceńców,znów bagnet na ramię Zbliża się szturm,a wokół manekinów taniec To jak katatonia,ostateczny sen w trumnach Zapomniana kompania spod gwiazd południa Nowy karny batalion pośród dymu i ognia Rany i krew... zaburzona immunologia Tu poziom stresu zabija jak kule A sprawiedliwość to gaz wrzucony w chmurę W eterze spokój - propaganda i kłamstwa Może to pourazowy szok albo nowa trauma Kilogramy żelaza,krok od krawędzi Ja mam tylko worek i kostur jak włóczędzy Poszarpany mundur,wokół plamy farby I ostatnie wersy to jak listy do zmarłych Rzucony w przepaść niczym demon wojny Mam w sobie ciernie raniące nieostrożnych Nadal pełen bagaż,kilometry od domu A w nim tylko ciemny chleb i nalewka jak piołun To wypala nienawiść i ostatnie łzy we mnie A karabiny czekają na kolejne serie Pośród rzeki kłamstw,staję przeciw bluźniercom Bo wierzę,że śmierć nie zagląda w oczy ślepcom Z dala od lamp i wypalonych pochodni Pod granatowym niebem pozostaję wolny Wracam pod mury getta,do zrujnowanych schronów Tam gdzie stada kruków i dymy gazowych komór Tam upadłe anioły rozlewają czerwień a złość i pogarda nadal pozostaje we mnie To jest jak depresja,tak jak rany od oparzeń A zamiast chwały tylko blizny i bandaże Bo wojna jest w nas dawno,jak w batalionach Jak częstotliwość radia - tak jak elektryczność A my w pierwszym szeregu opieramy się wichrom Tam gdzie hordy barbarzyńców idą na odsiecz My stoimy w szeregu,gdy uderzy moździerz Dalej na barykadach,ciężka stal na karku To my szeregowi wśród tchórzliwych sierżantów... wśród tchórzliwych sierżantów..Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.