(Kecaj) Jeśli jesteś bogiem, chcę grać rolę grzesznika Nie wyruszę w drogę, przy twoich zwolennikach W opaskach, nausznikach, co dzień na Dżihad W każdym innym widzą przeciwnika To wiary tajemnica, ciebie chcą więcej Gotowi do poświęceń, gotowi klęczeć Dla ciebie, ludziom ślą samoloty w serce W gniewie, po większą pensje, kolejne 5 serc Co jest przestępstwem? Nie wiem, idę do boga Nie dbam o pogan, schowanych wrogach Papierowy boże, muszę być jak Ogar By umocnić korzeń wiary, wielkie słowa Taka prawda nowa, wybieram drogę grzechu Mój opiekun jest mi dawcą oddechu Nie materialnych zysków, kart i czeków Dla mnie to Chrystus, każdy w innym człowieku Idę na przekór, nie uwierzę w potwora Chora gadka że podobieństw liczba spora Owszem, w różnych krajach mają biblie Koran Ale nigdzie nie wymieniają boga w kantorach!.........
(Majkel) Tłumy wznoszą modlitwy oddając ci cześć Słyszę ich ambitne pacierze i szept Przyjmij tylko moje prośby panie, amen Każdy chce cię mieć więcej - to jak opętanie A mnie o ile pamięć nie myli w tej chwili Bóg jest absolutem, nieprzeliczalnym na ilość Wiara w Babilon a nie w biblie Wiara w doczesne dobra, wiara w biznes kwitnie I zaraz zniknie, niczym wszystko inne Znikną religie, ale nie wojny religijne Dojdzie do nowej reformacji wewnątrz Wierni zedrą z innych symbole zerwą I zdepczą jak ścierwo, wesprą terror To etos konkurencji w finansowym imperium Serio, fanatyzm, nowy fundamentalizm Zbawienia dostąpią tylko ci co mają szmal I mentalność szakali szarpiących wściekle Stęchłe gnijące resztki zwierzyny zdechłej Ludzie chcecie do nieba, by nie gnić w piekle? Popatrzcie na siebie......wy już w nim jesteście!
(Kecaj) To rewolucja, wkrótce ruszy inkwizycja Nie mów że zmyślam, szmal dusze wam wyssał Gratuluje, widząc jak obroże zaciskasz Papierowy boże, trudno nie przyznać... Że w tych ambicjach to ty jesteś celem Bo ścielesz hamaki, pokazujesz Seszele Ja pluję w to, mogę być dla nich zerem... Ale vice versa, mi mózgu nie zmielesz Tobie w ofierze nie dam się złożyć Czas oczy otworzyć i pozamykać w loży: Ministrów, błysku prawdziwości noży Reformacja - aby boga szmal upokorzyć
(Majkel) Trzymam w dłoni zwiniętą stówę i mówię do niej: - Panie nie umiem cię szanować, uwierz Dlatego mam cię i oddaje swym zwyczajem Nie wierny tobie, ale wierny ideałom Dlatego wybacz że gdy tłum szarpie kiecki... Ja stoję cicho między nimi i zbieram resztki!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.