Kiedyś myślałem życie to krzyżowa droga byłem ślepcem uciekającym od Boga nienawidziłem go choć powinienem siebie ale jak żyjąc w piekle myśleć o niebie kiedyś notorycznie kpiłem sobie ze śmierci swego żywota nie doceniałem nawet po części igrałem z cichym losem na każdym swym kroku zmieniłem się bojąc ostatecznego wyroku kiedyś myślałem że nawał myśli mnie zniszczy jednak nie upadłem wśród myślowych zgliszczy kiedyś byłem w armii tych co nie znali sumienia byłem czym siewca ludzkiego cierpienia hojnie obdarowywałem otoczenie łzami i bólem byłem nabitą strzelbą słowo stanowiło kulę celowałem skrzętnie w ukrywane słabości w moich działaniach nie było ani grama litości
Kiedyś byt wydawał się być katorgą ludzie byli bezduszną diabła hordą kiedyś grzech wyznaczał mi kierunek ale dziś Bóg zaoferował mi ratunek kiedyś niemal stałbym u piekła wrót kiedyś byłem pozbawiony wszelakich cnót jednak dziś rodzę się ponownie by swe słabości odrzucić bezpowrotnie
Kiedyś mój krzyk nie trafiał w Twoje uszy teraz mój szept jest w stanie Cie ogłuszyć kiedyś nie wierzyłem w ludzkie wartości widziałem tylko tych co nie mieli godności teraz widzę rzeszę osób podających mi dłoń dzięki nim mam wiarę a to potężna broń kiedyś w hierarchii uchodziłem za najsłabsze ogniwo dziś to ja stoję z kosą zbierając żniwo kiedyś czułem że jestem uwięziony w monotonii to uczucie wprowadzało mnie w stan melancholii każdy jeden dzień był kopią poprzedniego dziś wiem że każda doba to coś odmiennego kiedyś strach utrudniał mi podejmowanie decyzji w moich działaniach brakowało precyzji dziś już nie mam w sobie uczucia strachu każdy swój lęk odsyłam do piachu
Kiedyś byt wydawał się być katorgą ludzie byli bezduszną diabła hordą kiedyś grzech wyznaczał mi kierunek ale dziś Bóg zaoferował mi ratunek kiedyś niemal stałbym u piekła wrót kiedyś byłem pozbawiony wszelakich cnót jednak dziś rodzę się ponownie by swe słabości odrzucić bezpowrotnie
Kiedyś własnoręcznie podpisałem pakt z szatanem zerwałem go on już nie będzie moim panem kiedyś umysł nie miał uczucia serce intelektu kiedyś te dwa narządy szukały wspólnego dialektu aktualnie obydwa zawsze działają jednomyślnie by nie postępować nieczule lub bezmyślnie kiedyś czułem się niczym pozbawiony wolności cenzura nie pozwalała mi na odrobinę odmienności kiedyś moje serce krwawiło niczym stygmat kiedyś było iluzją widzianą przez pryzmat kiedyś chciałem znaleźć się po drugiej stronie jednak Bóg wziął mój los w swoje dłonie kiedyś moja dusza szukała ukojenia w końcu doczekała dnia wybawienia kiedyś stałem jedną nogą w trumnie ale wiara pozwoliła mi przetrwać dumnie
Kiedyś byt wydawał się być katorgą ludzie byli bezduszną diabła hordą kiedyś grzech wyznaczał mi kierunek ale dziś Bóg zaoferował mi ratunek kiedyś niemal stałbym u piekła wrót kiedyś byłem pozbawiony wszelakich cnót jednak dziś rodzę się ponownie by swe słabości odrzucić bezpowrotnie
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.