Płonie świat czterej jeźdźcy już tu są zegar tyka czasu brak czas odmierza krew i popiół pył na wiatr zniszczyliśmy nasz świat.
Zimny deszcz mroczny cień strachu smak. To przeczucie to koniec. Świat się zmienia. Spalony las. Wyschnięta ziemia. Nie ma już nas.
W beztroskim nastroju ze śmiercią pod ramię. Stąpamy po krawędzi w obojętnym bezwładzie. Kroczymy jak ślepcy ku własnej zagładzie. Jak ślepcy.
Czas pogasić w domach lampy. Czas otrzepać z butów kurz. Czas odłożyć na bok harfę. Czas wziąć brzytwę. Czas na nóż. Czas się zebrać wokół zamku spojrzeć w górę na Wielki Wóz.
W beztroskim nastroju w obojętnym bezwładzie kroczymy jak ślepcy z kostuchą pod ramię stąpamy bezwolnie w obłąkanym tańcu śmiercią skaczemy znad krawędzi.
Nikt nie wierzy i nikt nie chce a to staje się już, dopóki pachnie ostatnia z róż, dopóki słońce i księżyc są w górze, nikt nie wierzy że to już.
Nikt nie wierzy i nie chce. A to staje się już. Jeszcze słońce jeszcze księżyc. Jeszcze róże. Nikt nie wierzy że to już.
W beztroskim nastroju w obojętnym bezwładzie kroczymy jak ślepcy z kostuchą pod ramię stąpamy bezwolnie w obłąkanym tańcu śmiercią skaczemy znad krawędzi. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|