To nie miłosny lament skierowany do kobiety, To o więzi ważniejszej dla człowieka niż monety, Podwórko, huśtawki, obdrapana okolica, Śródmiejska okolica, dziś widzę to na starych kliszach.
Wracam wspomnieniami w moje dziecięce lata, Gdzie bramka z trzepaka robiła za Stadiony Świata. Ta piłka, to podwórko to był nasz świat cały, Dla nas internetu bramy, tam przyjaźnie powstawały.
Ty dokuczałeś młodszym, starsi dokuczali tobie, Nie jeden raz, człowiek, za kumpla dostałeś po głowie. Siniaki na ciele, obdrapane łokcie i kolana, Śmiech dziecięcy słyszany z dala już od rana. Świadectwo braterstwa, nie zawarte dla pokazu I zakopana gdzieś pod drzewem Kapsuła Czasu, Innych głupota, lecz jednego jestem pewien, Że kiedyś będziemy razem jej szukać pod tym drzewem.
To nie miłosny lament skierowany do kobiety, To o więzi ważniejszej dla człowieka niż monety, To o mej drugiej rodzinie, którą sam sobie wybrałem, O przyjaźni trwałej, która pokona każdą skałę. To o ludziach, których mogę być pewien, Którzy nie zawiodą mnie, gdy będę w potrzebie, W betonowym lesie, znalazłem czterolistną koniczynę, Ten talizman szczęścia ma przyjaźń na imię!
Pierwsza miłość, ty też znasz to uczucie, Gdy zachowujesz się jak głupiec, Zamiast głową myśląc fiutem, Rzuciłbyś wszystko, lecąc za spódniczką, Zostajesz z wódką w kieliszku I w sercu z pamiątkową blizną.
Zmieniają się dziewczyny łatwo wtedy się pogubić, W trybie autodestrukcji możesz liczyć na swych ludzi, Wyciągną do ciebie rękę, rzucą koło ratunkowe, Mimo upływu lat nadale stoją przy tobie!
Minęło kilka lat, już nie podstawówki czas, Już dawno z koleżanką zaliczyłeś pierwszy raz, A z kumplami po raz pierwszy skręcana w jointa roślinka, Szlugi bez filtra, także w parku flaszka pita z gwinta.
To razem z nimi, pierwsze na mecze wypady I na plecach ślady, dzięki bezkarności pana władzy, Lecz nawet pośród skał, jedno hasło w głowie mam: NIGDY NIE ZOSTANĘ SAM, więc zawsze będę przy nich stał!
To nie miłosny lament skierowany do kobiety, To o więzi ważniejszej dla człowieka niż monety, To o mej drugiej rodzinie, którą sam sobie wybrałem, O przyjaźni trwałej, która pokona każdą skałę. To o ludziach, których mogę być pewien, Którzy nie zawiodą mnie, gdy będę w potrzebie, W betonowym lesie, znalazłem czterolistną koniczynę, Ten talizman szczęścia ma przyjaźń na imię!
W dorosłym życiu czas o wiele szybciej zapierdala, Niektórych z nas zabrała emigracyjna fala, Wyjechali za chlebem, w pogoni za własnym niebem, Mam nadzieję, że tu wrócą, głęboko w to wierzę.
Wiele przeszkód, odległość, przyjaźni nie zabiła, Bo nie jest liczona w funtach i dzielących nas milach, Kilku z nas zmieniło status, nie na fejsie, a w urzędzie, Kilku musiało zamienić mieszkania na większe.
Żaden z nas nigdy nie był samotnym okrętem, Bliżej nam do floty, jej czasem brakowało w kiermie, Nikt nie dobierał przyjaciół przez pryzmat pieniędzy, Jeden za wszystkich - łączą nas rodzinne więzy,
To moi bracia, których sam sobie wybrałem, Stoją przy mnie dalej, bo mamy tak samo zrytą banie, Toast za Was bracia, wznoszę dzisiaj tym kawałkiem, Wypełniony rapem kieliszek zwany majkiem!
To nie miłosny lament skierowany do kobiety, To o więzi ważniejszej dla człowieka niż monety, To o mej drugiej rodzinie, którą sam sobie wybrałem, O przyjaźni trwałej, która pokona każdą skałę. To o ludziach, których mogę być pewien, Którzy nie zawiodą mnie, gdy będę w potrzebie, W betonowym lesie, znalazłem czterolistną koniczynę, Ten talizman szczęścia ma przyjaźń na imię!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.