K/Kaz /Paryż XX feat. Milena Młynarska | prod. Baq
Szósty dzień, wódka i energetyk, -mój zapach w Twoim łóżku- Twój zapach kobiety. Chcę łapać jej dłonie niestety odchodzę jak kretyn do innego świata -nie pij- Telewizja i gazety to bzdety co przepych stawiają nad każdą gwiazdę szukają podniety na byle okazję. Znalazłeś -miłość?- Czy ładną plazmę? Przepuszczam dym nad gradową górę. Czuję, że czuję, że nie czuję nic w ogóle. Widzę podłość i chmurę jej obłok ląduje tam gdzie Twoje okno, znów uległ.
Biorę dłoń nad Motławę i bawię się życiem, Ciekawe, że jeszcze je trawię. Może wrzeszczę nawet gdy żegnam się z Wrzeszczem i szepczę, że nie chcę i jadę!
Czuję bezdech gdy nie śpię, bo jestem Ci szczęściem, powietrzem, a wnętrze mam puste i wietrzę bez ustępstw skreślę nasze me, teraźniejsze i przeszłe. Jeśli patrzę w te ziele, niedziele, nadzieję i nie jest mi wciąż obojętnie, jak serce w południe, w niedzielę, -oszaleję- znaczyłem wiele, stop bezpamiętnie
Ref: -Złap moją dłoń i choć ze mną w tę samą drogę, Daj mi namiętność daj mi ogień i odejdź, Wiedz, że nie mogę już być blisko choć nie śpisz. Miłość? Była w Paryżu lat dwudziestych.-
Jestem kolekcjonerem emocji zostawianych na wargach nocami w Trójmieście, Dzieckiem miłości oddanej adopcji pijanym rodzicom z planami na szczęście, -Tym jestem- Bordowym szalem wtulającym emocje zwyrodniałe tak mocno, Że pięknie je niszczę i nigdy nie ocalę bo wspaniale, Tyle czasu grałem w dorosłość.
Przez płonące listy deptałem każdą z róż, Pełną nadziei czerwonych, gdy w mglisty głos nocy wtulony patrzyłem na ciemne balkony, płonęły mi w dłoni Wylewałem wiele łez i nie ma, że spłakany jak dzieciak wybierałem Twój numer, Twój różany zapach uleciał, choć wiem nawet teraz, czekasz na kolejny pocałunek Wychodzę, mój ściska żołądek, kolejny miesiąc znowu widzę krew na umywalce, ślę pytanie śmierci o powód, niewysłanie mnie do grobu po tej godnej dumy walce -Nieważne- Już nic, to jedna z lawin emocji, z którą wiara spadła brutalna i sentymentalna, czysta brudna prawda, czarnobiała magia,
Ref: -Złap moją dłoń i chodź ze mną po ten sam ogień, Daj mi namiętność, obierz drogę i odejdź, Miłość istniała w Paryżu lat dwudziestych. Jest trzecia, nie ma mnie, dlaczego jeszcze nie śpisz?-
Witam na świecie, ha –cudownym- zdycha ?? na krzyżu banicja, Jak masz jeszcze wiarę w nadzieję, nadzieję na wiarę, to je wyrzuć, to fikcja, Poczęstuje narkotycznym patosem, dymem nadziei, popiołem porażki –metalicznym papierosem- barwą krwi pod nosem i aniołem z flaszki To matematyka życia, rozpędzone szczęście mija Cię gdy przyjdziesz na peron, jedyne równanie jakie znam? Miłość odjąć ból, wyjdzie na zero, Pocałuj najlepiej jak umiesz, obejmij, nie pytaj czy jesteś jedyną, Zdejmij szacunek, nie pytaj dlaczego ten pociąg ze szczęściem mnie minął. Nie opowiem Ci nigdy o niej, bo są róże, których zapach tylko ja poznałem, Całuj mnie dalej i nalej mi jeszcze bo chyba mylisz z pomyłką wiarę, Nie wiem co się nawet jutro stanie –jeśli widzisz w oczach moje zdanie- Obiecaj, że nigdy się nie zakochasz, idź dalej bo i tak Cię zrani kochanie.
Ref: - Miłość istniała w Paryżu lat dwudziestych, Czujesz zapach mojej skóry kiedy znowu nie śpisz. Miłość istniała w Paryżu lat dwudziestych, Obiecaj, że nie tęsknisz. Obiecaj, że nie tęsknisz.
Obiecaj, że nie tęsknisz. x3 -Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.