Siedzę po nocach i szukam tu sensu, Ociera się o mnie jak kot Znajduję bezsilność i paraliż senny nie zostawia mnie nawet na krok Próbuję się zbudzić, gdy widzę te duchy Niektóre przychodzą co noc Próbuję się zmusić i wykonać ruchy, A czuję już tylko swój pot Z czasem nie ufa się zmysłom Nie wiem, gdzie leży granica poznania, Bo rzeczy, co były daleko, są blisko Tłumaczę to sobie tygodniem bez spania Wydaje mi się, że widziałem wszystko, A umysł spierdolił mi wszystko, co widzę Nie wydaję dźwięków, gdy próbuję krzyknąć
Czerwiec i ciemno na dworze Siedziałem w mieszkaniu i czytałem książkę, A dochodzi do mnie pukanie za oknem Pukanie za oknem - kurwa, mieszkamy na trzecim piętrze Nie umiem zrozumieć, co wokół się dzieje, Gdy umysł przekracza kolejną barierę I czemu akurat to ja się z tym mierzę Zaczynam ze światem rosyjską ruletkę Magazynek jest pełny Znikam, gdy biorę kolejną tabletkę Zniszczone mam nerwy Wieczne wrażenie, że ktoś za mną goni Chciałbym się w końcu spokojnie położyć Siedzę po nocach i nie liczę godzin, Bo kiedy już zasnę, to przychodzą oni
[Refren x2] I spadam na podłogę, jak ostatni płat nasturcji Nie kocham A co mnie nie zabije, to mnie wkurwi Nie szlochaj Nim zauważysz, że odszedłem - zdążę wrócić Na szyi, jak trofea, niosąc kły jebanych kundli
Czekanie na ruch, czekanie na krzyk Który z tych światów jest moim? Nie będę cię budził, gdy śpisz Milczę, gdy przy mnie się boisz W szafce przy łóżku mam krzyż Złudna nadzieja, że on nas ochroni Łatwiej się zamyka oczy (Łatwiej się zamyka oczy) Odznaki za męstwo odpadły od szarfy Śpiewałem piosenki o prawdzie bez prawdy Nie musisz się starać ratować Od dawna już czuję się martwy Prosty kąt i rzygam krwią Do dzisiaj zasypiam przy lampce, Bo chciałbym już, kurwa, gdy znów mnie dopadnie, Dobrze zobaczyć, z czym walczę Sucho mam w ustach i drętwieją palce Patrzę przed siebie, coś siada na klatce Wdech - wydech, wdech - wydech, By zwiększyć szanse Widzę, jak kładą się dłonie na szybie, Ja leżę w tym zimnie i spadam Modlę się w myślach, by przetrwać do rana, Jedyne, co trochę pomaga Nie wierzę we wszystko, co czuję i widzę Jedyne, co pewne, że jesteś tu przy mnie Przysięgam, że jeśli on jeszcze raz przyjdzie, To ciało postawił na gzymsie Jak Jimson - zamienię swój poziom na pion, Wystarczy krok Okno i blok, latarnie i noc, Bo czuję, że życie to (?)
[Refren x2] I spadam na podłogę, jak ostatni płat nasturcji Nie kocham A co mnie nie zabije, to mnie wkurwi Nie szlochaj Nim zauważysz, że odszedłem - zdążę wrócić Na szyi, jak trofea, niosąc kły jebanych kundli
Nie zostanie tu po mnie ślad Nigdy nic nie znaczyłem I czuję, że spadam, to studnia bez dna, Tylko, by móc się obudzić za chwilę Jedyne, co daję od siebie, to wnętrze - trupizm I wszyscy czekamy aż balonik jebnie, Ja czekam, aż nie będę się musiał już budzić Spadam na podłogę, Jak ostatni płat nasturcji A co mnie nie zabije, to mnie wkurwi
[Refren] I spadam na podłogę, jak ostatni płat nasturcji Nie kocham A co mnie nie zabije, to mnie wkurwi Nie szlochaj Nim zauważysz, że odszedłem - zdążę wrócić Na szyi, jak trofea, niosąc kły jebanych kundliTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.