Widzę, jak się snujesz, patrzę, jak cię nosi Coś tam kombinujesz, nie wiem jeszcze o co chodzi Stoisz przed lustrem i herezje głosisz Świecisz biustem, pewnie nie masz co na siebie włożyć Cały tydzień kurier wnosił nowe paczki Odkażałaś je hurtowo obok wycieraczki Na internetowo zamówione fancy szmatki Zużyłaś nasz cały spirytus czechosłowacki
Kiedy tak patrzę na ciebie to czuję się jakbym połknął dynamit W sumie to nawet też lubię chodzić z tobą po sklepach czasami Niestety dzisiaj nie ruszysz mnie, choćbyś ciągnęła wołami I ja muszę zmusić się, by to wydusić miłymi słowami
Na świata koniec ja mogę z tobą iść Dlaczego, powiedz, ty chcesz akurat dziś Na końcu świata nie może być tak źle Kiedyś przekonam o tym się
Ale dzisiaj mówię nie!
Koło godziny siódmej, gdy oko się otwiera Zaczynasz mówić do mnie, ale do mnie nie dociera Musisz to pewnie lubić, chociaż prosiłem nieraz W telegraficznym skrócie mówże, a ty znów referat
Mimo uszu puszczam już kolejne zdania A ty oczekujesz odpowiedzi na pytania Wiedz, że jeśli nie rozumiesz mego zachowania Mówisz za nas dwoje, nie mam nic już do dodania
NIE!
Uśmiechasz się zalotnie i słodko jak cukierek Bo robisz rekonesans i spokojnie badasz teren Prawdopodobnie myślisz, że jestem dobrym celem A nic nie obiecam tobie, będę czarnym charakterem
Nie ma, że mus, dla ciebie luz, masz tego dosyć Ja dobrze wiem, że przyjdzie dzień, kiedy to ja będę cię prosić A póki co, potrzeba mi posłuchać muzyki i zamknąć drzwi Ja się odcinam, taki mam klimat i nie powstrzyma tego już nikt
Każdy twój szturm na me nerwy Odbija się od mych bram Nim sięgniesz znów po rezerwy Vive la résistance! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|