Miałem w planach pierścionek i opcje za dwadzieścia pensji jej matki Bałem się wybrać złą stronę, to dramat pokoleń, stałem się zbyt gorzki i kwaśny Wybrakowani na skali miliona, ich życie mi woła, nie, nie wracajmy Od kiedy wena się sypie na lustrach - gusła poszły do przodu jak panny I gusta, tak głupie, zamknięte, wyciągam ręce po pengę i przemierzam świat Oglądam z jej wnętrza to wszystko co zmienia wasz horyzont patrzenia, ot tak Dotykam rękami ścian, są zimne i transparentne, jakby kurwa ze szkła I jawnie kłamią mi o swojej formie, a wiem, że zostały stworzone jak ja /przypadkiem Nim dotknę powietrza dłonią popłynę tym statkiem ostatnim żaglowiec ma znaki na płótnie nekrolog i wkrótce jak wróce to zwiniemy martwych z tej tratwy jak Oni Dłonie do broni, oni jak my a my to-nie-my jak każdy Wykolejeni jak dziwki, ochrona, górnicy, raperzy i gwiazdy Nie wierzysz? to sprawdź ich: noce na manie i cienie na ścianie, to życie czy pastisz? Wena do walki słowami mnie martwi, za rzadko chyba trafiam z kartki na klatki Błędy w systemie są constans, względem natchnienia, hm, ujmę to tak: Kończę zabawę gdy robi się jasno a za plecami trwa wojna od lat, rap
Pan śmierć, przechadzam się ulicami I nie liczę się już z nikim skoro każdy ma mnie za nic Pan śmierćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.