[Zwrotka 1] Mieliśmy tazosy i żółte simensy, byliśmy młodzi i piękni Jedliśmy nic, albo mało, z domu wyganiała nas piłka i błękit Koszulki Kluiverta, Zidana i Figo, Bomfunk Mc's na okrągło Lata przed pasją, co tętni, Ty Cola czy Pepsi? Ja chciałem mieć włosy jak Songo Graliśmy w bale za blokiem, pamiętam Jak rzucałem jabłkami w okna Śmialiśmy się, jak ktoś był mniejszy, a parę lat później już nie było ziomka, to koszmar W salonie gier na Wrocławskiej, jak było dwa złote to grało się stale A głównie to grali tam starsze chłopaki, a my zajarani wpatrzeni w ekrany Kupowało się piłkę nożną, a dupy trzynastkę i Bravo I biły Ci brawo, jak umiałeś huśtawkę z jojo i wkręcałeś pierwszy farmazon Ty daj mi się wpisać do jej złotych myśli, bo mam ich tyle, że nie śnisz Z rana na basen, a wieczorem „Kiepscy”, ściepa po 50 groszy na Laysy Do szkoły w halówkach i najlepiej dresy, jak bułki w sklepiku, to klasyk No dobra slazengery z Niemiec od kuzyna taty, giganty i kara na kompa Karty Dragon Ball i grzywki do oczu i zgaszone światło, jak spadałem z drzewa Wygrane klasowy na szkolnym i tłumy, IIC może się jebać Ty wykup moje albumy, te wszystkie, które brakują do złota Poskładaj z nich wieżę do nieba i podpal, markerem napisałem „witamy w Gotham” Ty masz dla mnie hajsik? Wariacie, no póki co motam Ale pucuję się pierwszy, jak zawsze, gdy wjedzie ten sort, co ma kopa
[Refren] Byliśmy młodzi i piękni, a teraz co, tacy dorośli? U wielu z nas nic się nie zmienia, zmieniają się trunki i ziomki Mieliśmy być młodzi i piękni, a zdechniemy gdzieś w samotności I trzymamy w rękach butelki i bletki, i ciągle słyszymy „dorośnij” Mieliśmy być młodzi i piękni, przed nami iluzja wolnośći To my, zmarnowane talenty, w mieście fałszywej miłości Mieliśmy być młodzi i piękni, a teraz co, tacy dorośli? U wielu z nas nic się nie zmienia, zmieniają się trunki i ziomki
[Zwrotka 2] Dziś nie zasypiasz bez setki, jak możesz to wciskasz na maksa manetki A my się bawimy i wcale nie śpimy i znów wyrywamy kelnerki, studentki I mamy to czego chcieliśmy, problemy, imprezki, koneksje i gramy Wypady, najebki, kurewki i wódka na litry, baks na kilogramy I czy będzie dobrze, ja nie wiem, bo nie chcę zapraszać na pogrzeb i beka Te śmieszne pieniądze, ta kurwa, jej rządze i jebane zdanie kolegi frajera A pamiętam, jak pierwsze bójki były powodem do dumy Odwiedzę sąsiada, któremu mówiłem, że jak będę duży, to będę wydawał albumy Choć teraz się martwię, że znów mi nie pójdzie i będę znów szukał roboty A robiłem już kurwa wszędzie, od biura, budowy, hangary, po knajpy i squaty Jedyne, co wiem na sto procent, że tamta dziewczyna to same kłopoty A ludzie jak boty, a ludzie jak boty
[Refren] Byliśmy młodzi i piękni, a teraz co, tacy dorośli? U wielu z nas nic się nie zmienia, zmieniają się trunki i ziomki Mieliśmy być młodzi i piękni, a zdechniemy gdzieś w samotności I trzymamy w rękach butelki i bletki, ciągle słyszymy „dorośnij” Mieliśmy być młodzi i piękni, przed nami iluzja wolnośći To my, zmarnowane talenty, w mieście fałszywej miłości Mieliśmy być młodzi i piękni, a teraz co, tacy dorośli? U wielu z nas nic się nie zmienia, zmieniają się trunki i ziomki
[Zwrotka 3] Ty, podaj to dalej jak Ricky Rubio a potem nalej i posyp, byle tak grubo Ja przemierzam miasto złotówą, nieznane miasto, z nieznaną dupą Ty chyba znasz to, jestem pojebany, tak mówią A powielany schemat, kiedy tylko mogę jem dupą Na jednych imprezach wóda się sypie, na innych leje Tych wrednych to nie dotykam, wolę te szczere Mam wiele więcej niż kawałków na koncie A tych wałków, cofały jak w boksie Ty, chcesz tu przywirować to poświeć Muszę zobaczyć Twoje źrenice spalone słońcem Ich wykręcone od lewej wiagry, moje zielone jak Hala Madrid nakładka karny Lipiec w moim domu był palny, a na wakacje pojechałem z kolegami grać rapsy Mam wyjebane synapsy, te lapsy nic mi wróżą Zaraz skoczymy po absynt, spalimy tego za dużo Jak tamtej nocy, o, jak tamtej nocy, jak tamtej nocy, jak tamtej nocy Jak tamtej nocy, nic się nie zmienia, zmieniają się trunki i ziomkiTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.