Nie ma oni, jest tylko ona i on Ona dobra żona choć wciąż obrażona Bo to on przecież jest zły, nie zna bieli I dziś wcale nie musi się złościć żeby być tym złym On miał dość pieniędzy, ona miała dość jego Wzrok na swym ciele, więc szukała chłodnego wyroku I w niewiele, bo w tydzień znalazła dwóch Co razem tworzyli jedność często trafiając do gazet Nie pytaj o twarze, nie pytaj, bo to na marne Ona w obawie wolała przed niż po sprawie
Przelać pieniądze i czekać na to co dalej Wtedy już nie tylko mąż wpędzał w zakłopotanie Upierdliwe tykanie plus jeszcze kilka wskazówek O której i gdzie plus skrót tego jak umrze mąż Ich dwóch, jeden snajper na dachu Drugi wtopiony w tłum daje mu znak do strzału Piątek, centrum, samo południe Ona na rogu kwiaciarni, on - zaraz znajdą go w tłumie On miał być, ona w brązowym płaszczu czeka Jak typ na dachu, lecz typ pociąga za spust, strzela
Oni młodzi po przejściach Każde z nich przeszło więcej niż Forest Gump I nieważne czy świat pędzi, oni chcą biec gdy wszystko stoi Oni stoją gdy świat pędzi, bo według nich są po Jej głos i jego słowo, ty skup się a złapiesz Bez głosowania, bez obietnic, to daje masakrę Oni, coś jak romans bez zarzutu Zgubili puste słowa gdzieś w zaułku On młody romantyk, młody jak antyk Czterdzieści wieków temu, dziś chodzi jak starty wosk Bo co krok to podskok i to nie przez młodość Po prostu szczęśliwi tak chodzą Typy połówkę piją na raz, on na trzy zmiany tyra jak wół Z drugą połówką patrzy na nich, razem śmieją się Planują, po prostu są razem On ma pierścionek dla niej, może go w końcu pokarze Może dziś, jest piątek, południe On w centrum z pierścionkiem czeka uciekając od stresu Nie ma jej, za to jest kobieta w brązowym płaszczu Może ma zegarek , więc podchodzę nie tracąc czasu
Oto i on i ona, śmieją się Na co dzień chce ją w swych ramionach mieć Samobójstwo to wieczność, wiesz co? On woli dożywocie za morderstwo, za tą przyjemność Pamięta jak swoją miłość pomijał mile Łyk za łykiem, każdą wspólną chwilę Dziesięć lat później trafił na super pustą sukę Od której z pieniędzmi było trudno uciec Jest piątek, on ma 45 lat Wspólnika w tłumie i czeka na dachu na znak Centrum, samo południe, na rogu kwiaciarni Stoi klientka w brązowym płaszczu co męża nie trawi Mają go zabić, on z dachu to potrafi Słyszy znak, czeka za żoną, wspólnik sprawdził gotowość On go zauważył jak czaił się za nią, za żoną W końcu strzela, trafił, uwierz na słowo
Słowo - często je można źle zrozumieć Słowo często jest powodem złych posunięć Skup się, czekał, znaczy na żonę I tu zaczyna się problem Gdy współ dojrzał męża ofiarę Jak podpierał kwiaciarnię na rogu dalej Dał znak snajperowi, że mąż czeka Snajper zrozumiał, że to ten przed którym stoi kobieta W brązowym płaszczu, nasz Romeo miał pecha Chciał spytać o czas, ale poszło coś nie tak Jego przeszłość była jak kula u nogi Teraz ma kolejną, której nie da się wybić z głowy Stać za kimś, a czekać na kogoś Niby różnica, ale sam osądź jaki to błąd Żaden powiedzieć by można Tutaj to był początek końca Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|