Wieczorny szatan monetę zimną ważył na dłoni... Parzyła izby zamieć świeczek, kiedy śmieszne figurki zatargały jak w dzwonnicach sznurkiem, uniosły stopy na bojaźliwy centymetr - nie mogły odlecieć.
Wplatał lepkie palce w oczy śnieg, no i szeptał, uporczywie szeptał; szatan załkał w szubienicę jak w flet i rozwiesił płacz w drzewie jak szkiełka.
Więc choinka. - A na sznurku pajacyk, kolędować Małemu, niech krzepnie, pójdź - złóż dary - nie wystarcza popatrzeć - drzewko smutne, a u ciebie świece.
Lulajże w powrozie, lulajże na haku, niech się wyśni obrus biały i błyszcząca jodła.
Szept przygarnął - z tego szeptu twój opłatek i ojczyzna ciemniejąca w nagłych gwiazdach z ognia.
Słowa: Gajcy TadeuszTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.