A więc, więc, najpierw Idzie ten, co ma jak balon brzuch Zapomniał imię swe Zna tylko własny chuch Kaprawy, mętny typ, co pił lub będzie pił co mruży krwawy ślip I dawno opadł z sił A przecież mimo to mamrocze "Jestem król!" I podłe winko - gruch I rano głowy ból Znajdziecie go, gdy na kaplicy schodach śpi Skostniałe ręce ma i twarz bez kropli krwi Do schodów przywarł jak przygrywka do melodii. I niech pan dowie się, że u tych ludzi tam, tam się nie myśli, nie, tam się nie myśli. Tam się modli.
A potem idzie ten ponury smutny gość, złośliwy niczym wesz Filantrop kiepski dość, lubiący biednym coś niepotrzebnego dać, za żonę ma Denise. Powiada, że go stać. Ma żonę z miasta. Codziennie skoro świt za forsą gna jak w dym w kapelusiku swym wszak w paltociku swym w samochodziku swym, chce dobrą minę mieć i nie ma jej za grosz. Nie czas bogacza grać, gdy kieszeń pusta. I niech pan dowie się, że u tych ludzi tam, tam się nie myśli, nie tam się nie myśli. Tam się kłamie.
I jeszcze inni są: Mamunia co śpi źle dotąd za głupstwa lub milcząca całe dnie. Z portretu czarny wąs roztacza męski czar wąs tatuńcia, co poślizgnął się i zmarł i teraz patrzy jak rodzinka zupkę ćpa i słychać wielkie *siorb* i słychać wielkie *siorb*. I jeszcze, i jeszcze babcia jest i starcza dłoń jej drga, czekają na jej śmierć, bo ona forsę ma. Ale nie słucha nikt, jak starcze dłonie krzyczą. I niech pan dowie się, że u tych ludzi tam, tam się nie gada, nie, tam się nie gada. Tam się liczy.
I jeszcze, i jeszcze, I jeszcze Frida jest. Ma w oczach światło gwiazd Zazdrośnie ją i mnie miłości objął blask. I chcę daleko stąd zbudować dla niej dom, co mnóstwo okien ma i wcale nie ma ścian i tam zamieszkam z nią i dobrze będzie nam. To nie jest pewne lecz tak może zdarzyć się. Choć inni mówią "nie" i choć nam życzą źle choć inni śledzą w krąg, mój każdy śledzą ruch, czy ja nadaję się do zabijania much, do zabijania much. I wrednie pali się szyderstwo w oczach złych i naszą miłość chcą utopić w plotkach złych. Lecz gdy na chwilę choć, udaje nam się skryć jej oczy szepczą mi, że pragnie ze mną być, że ze mną stąd pójść chce I choć przez parę mgnień, wilgotnych oczu mgnień ja pani wierzę. Przez parę krótkich chwil, przez parę krótkich chwil, przez parę chwil. I niech pan dowie się, że od tych ludzi tam nie można uciec, nie, nie można uciec, nie, bo wzrok ich cię dogoni. Późno już, ja wrócę do siebie. Do nich.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.