Nic się nie zmieniło, tu wciąż Łódź, pośród bloków, Kamikaze znów, to jak powrót Jedi, siadaj, wrzuć to w Cd-ka, parę sekund poczekaj, niech laser znajdzie ścieszkę zagubiony w mieście.Hej, puść play. Gdzieś na przystanku późna noc już, nie wiem gdzie, po prostu teraz i tu, czekam na dyliżans, nocny, zmęczony, głodny, samotny, ale godny i gdzie jest ten a,a,a, autobus powinien być już a ulice puste wszerz i wzdłuż, tylko menel jak żółw czołga się po chodniku, w stronę rynku chyba. Obrał azymut na zachód może mu się uda, może wkręci go na koła fura, myślę o murach w domu u Ciebie, łóżko jak Eden, czekasz na mnie pewnie, a ja zagubiony w mieście, byłem napruty nieźle, teraz patrzę trzeźwiej, widzę więcej, ale mniej kontaktuje, noc, przystanek, ulica obca, jadę do Ciebie niunia, heh, przynajmniej spróbuję. Jadę do Ciebie niunia jadę, będe późną nocą, nie czekaj z obiadem, zagubiłem się w mieście, nic na to nie poradzę, majej Kamikaze majej. Dalej tu stoję, czekam, jakbym miał koma dałbym cynk albo link do chłopaków z ,,Paranoja”, a tak na miękkich nogach, z japą rozziewaną, prawię, że do pasa, nie było busa, nie będzie busa, dałbym z buta przez bloki na skrótach tylko w którą iść stronę? Powiedz. Z prądem czy pod prąd? Obok pięciu typów pojawia się znikąd, mógłbym iść stąd ale stoję, błąd, czas kończy się jak w dynamicie lont, patrzą na mnie, ja na nich patrzę a spojrzenia są ciekawsze, ich szepty, zapowiada się ciekawy dzień i to jeden z tych lepszych. Szybko ocena, jeden na sterydach, dwóch chudzinki to widać, i tych dwóch ostatnich, jeden grubas, drugi jakiś niewyraźny. Gdyby Mospin był tu ze mną, nie było by sprawy, w głowie układam plan, cyk, cyk, już skończony. Najpierw ten co ma łapsko jak salcesony, jak mnie nie złamię w pół, reszta pozna kung-fu, styl pijanego mistrza Kamikaze, się nie cofa, co najwyżej pofrunie na kopach. Jadę do Ciebie niunia jadę, będe późną nocą, nie czekaj z obiadem, zagubiłem się w mieście, nic na to nie poradzę, majej Kamikaze majej. Spokojnie czekam na rozwój wypadków, ja i pięciu typów, razem sześciu nocnych Marków. Kierują oczy w moją stronę, zmiana planów, oddech w głowie a więc może tak, wyjadę pierwszemu który podejdzie z bani, zanim reszta się tu zjawi ja już będe tam, o za tymi krzaczorami, wyścig ze sznurówkami, przyspieszenie niezłe, wiesz, dość szybko biegam, gdyby dawali medal na dystansie dziesięć metrów, byłbym mistrzem bez przeszkód, spokojnie przegonie tych koleżków, może, może zrobię to inaczej, podejdę jak luzaczek, siekne uśmiech szczery i wyjadę kopa w nery i co wtedy, he, pewnie mnie zabiją, o patrzę idą właśnie do mnie, tamten plan mogę zapomnieć, podchodzą blisko, widzę błyski w oczach, zaciskam pięści ukryte w kieszeniach, jeśli mam coś zrobić to właśnie teraz, biorę zamach i zastygam i słucham. Ej ty jesteś Kamikaze, nie? We no tu pierdolnij autografik dla mnie i koleżków, tu na klacie jebnij. Jadę do Ciebie niunia jadę, będe późną nocą, nie czekaj z obiadem, zagubiłem się w mieście, nic na to nie poradzę, majej Kamikaze majej.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.