Chudy chłopak stanął sam, gdy odpadła głowa smoka Stoję u Krakowa bram, mówi o tym cała Polska Niejedna marna postać chce mnie w łapy dostać Jak nie wiesz o co chodzi to w powietrzu wisi forsa
Nie mam nic na kontach, bo żyłem z dnia na dzień Zajebałem tonę złota, ale kiermany dziurawe Mogę nawet spać przy mostach, nie zostawię ziomka Zranione uczucia bolą - wtedy poszła kontra
Miałeś szczodre serce, zostały z niego resztki Dałem po kawałku dla każdego koleżki "Proszę Cię Seba, jak zechce się mi być dobry To chociaż z liścia w sagan mi pierdolnij"
Nigdy już nie będziemy tacy sami, ziomek Nigdy już nie staniemy obok, bo wybrałeś stronę Nigdy już nie mógłbym udawać, że jest dobrze Nawet za wszystkie tego świata jebane pieniądze
Nieraz utraciłem wolność, kobiety i bliskich Nigdy nie zapłaczę, bo łzy mi wyschły Być czy nie być to odwieczne pytanie Ja wolę być - czekam na to, co się stanie (x2)
Dosyć tego życia - jeden wielki przypał Jedyne co mam z tego to hardkorowe przeżycia Żaden ze mnie bandyta, ale dobry złodziej Jednak się nie kalkuluje, bo za dużo ryzykuję
A potem nikt nie pamięta i podrywa Twoją dupę A potem krzywa afera, ktoś się pruje, zwie Cię chujem Mnie cechuje rozum, a nie siła mięśni Szkoda ludzi, co ich pozbawiłem pensji
Tak bardzo chcę się zmienić, jak znowu nowe buty Człowiek pazerna bestia jak te w Dubaju kurwy Chcę do pracy, ale mówią, że karany Że jakiś dziwny, wychudzony i naćpany — jebać to!
Będę sam sobie panem i znowu popłynę pod prąd Legalnym kanałem, wykorzystam uliczną mądrość Mówię dość życiu na przypale Już mnie tępy gadzie nigdy nie zobaczysz w kryminale
Nieraz utraciłem wolność, kobiety i bliskich Nigdy nie zapłaczę, bo łzy mi wyschły Być czy nie być to odwieczne pytanie Ja wolę być - czekam na to, co się stanie (x2)
Zawsze byłem wstydliwy, pewnie byś nie powiedział Zawstydzały mnie dziewczyny, no bo co bym im powiedział? Cz-cz-cześć, no i kurwa cześć — chudy jąkała Blokada jak pas cnoty, ale w okolicach mordy, nara
Leci znowu zima, szumi na morzu fala Ziomki już się dziwnie patrzą - no nie, że jak na pedała Ej, coś z tym trzeba zrobić, ratować kompana Była piękna i powabna, a na imię Swietłana
Stałem się mężczyzną, zacząłem polowanie Każda mówi: "dziwny wzrok masz, w ogóle gdzie masz gajer?" A ja mówię, że nie frajer, że sztywniutko, nowe dresy Każda się zakochała, a ja to lubiłem spieprzyć
Tyle przeżyć, tyle serc, a tyle wrażeń Fartem żadnych imion nie mam w formie tatuaży Porządnie zamarzysz, poszukasz jej w gwiazdach To może z nieba spadnie, moja ma na imię Sandra
Nieraz utraciłem wolność, kobiety i bliskich Nigdy nie zapłaczę, bo łzy mi wyschły Być czy nie być to odwieczne pytanie Ja wolę być - czekam na to, co się stanie (x2)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.