Czuję się, jakbym spadał, rozpaczliwie łapiąc myśli One nie dają mi gruntu, jeźdźcy apokalipsy Moje zmysły w hipnozie uśpione Głuchoniemy, skamieniały, ślepo patrzę na podłogę, ziomek Muszę wyjść stąd, ściany i postacie teraz są dla mnie zbyt blisko Chcę popierdolić wszystko Zniknąć, prysnąć, ulotnić jak kamfora Ale muszę dumnie żyć tu, gdzie Sodoma i Gomora Na chwilę chowam emocji ile zdołam, By wybrać butelkę do góry głowa, trzy słowa Twarz znajoma kładąc resztę, chyba widzi, że mam doła Nie potwierdzam tego gestem, ból wycieka w oczodołach Czuję, że konam, choć z ran krew nie broczy Czemu ciągle oddycham, chociaż świat się dla mnie skończył? Nie da mi ukojenia promyk słońca tego dnia Nie da mi ukojenia światło księżyca tej nocy
Czuję, że już nie ma sensu, Już nie ma o co walczyć Niesiony przez goryczy smak powracam na tarczy Wiem, co to znaczy już I czemu tak się dzieje Że ktoś znika z tego świata na własne życzenie Muszę przestać, otrząsnąć, opamiętać Pędzę przed siebie Obłęd mierzony w kilometrach Butelka coraz bardziej lekka Na dodatek mnie dobija z radio nostalgiczna piosenka
Przed sobą klękam I nie umiem się już podnieść Ile razy można, Ile razy można przyjąć ciosy godnie? To ostatni raz To ostatnia łza To ostatnie "do widzenia"... Bo dla mnie nic nie ma już Czuję mrok, to dom zabłąkanych dusz Serce jak nóż Głęboko wbite to, co kochałem najbardziej Ta rana sie nie goi, tylko boli jeszcze bardziej
To ostatni raz, do góry głowa To ostatnia łza, do góry głowa Wiem co to znaczy już To ostatnie "do widzenia"Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.