Całe życie mam pod górę jak pierdolony Syzyf, Wciągałem wózek ojca, w socjalu nie ma windy. Modliłem się do Boga by leciała ciepła woda, Skurwiel mi nie pomógł, ale za to zabił ojca. Na podwórku już czekali dilerzy i mordercy, Zajebali policjanta Fortu Wola pętli. Nad nami alkoholik smutki wlewał do butelki, Nie wiedziałem czemu Ania miała sine nerki. Stary skurwiel topił w wiadrze kurwa małe pieski, Trudno było to zrozumieć bo byliśmy dziećmi. Zasnął z petem najebany, pół bloku nam spalił, Mając kilka lat chciałem już człowieka zabić. W sercu mam nienawiść, bo jak byłem w pierwszej klasie, Przedszkolanka nazywała mnie głupim grubasem. I zamykała w szafie i napierdalała pasem, Ale musiałem być silny, bo chciałem pomóc mamie.
Ref: (x2) Jebać tych co biją żonę, gwałcą dzieci, walą dyktę, Jebać handlarzy od mefy, od strzykawek z HIV-em. Wyrwij kurwie serce, przecież jest jej niepotrzebne, Kto kurwą się urodził, ten kanarkiem już nie zdechnie.
Bałem się wychodzić na dwór, lecz nie było wyjścia, Trzy osoby i pies w kawalerce, słaba przystań. Przestań już pierdolić, że wiesz co to znaczy trap house, Od dzieciaka patologia skacze mi do gardła. Miałem farta, mama z tatą mnie kochali i nie bili, I nie pili, rzeczy z domu też nie wynosili. Daniel nie miał szczęścia, Damian nie miał szczęścia, Patryk nie miał szczęścia, Artek nie miał szczęścia. Słyszę sygnał od karetki, śmieszne mam fleszbeczki, Psycholog mi nie pomógł, aby zmieścić się na pętli. Tata był wspaniały, mądry, dobry, sprawiedliwy, Nigdy się nie poddał, choć rozsadzał kijem szprychy. Po pogrzebie to rodzina mnie olała moczem, Więc się nie dziw czemu byłem aspołecznym gnojem. Nie mam do was żalu i nic więcej już nie powiem, Jak poumieracie to nie przyjdę na wasz pogrzeb.
Ref: (x2) Jebać tych co biją żonę, gwałcą dzieci, walą dyktę, Jebać handlarzy od mefy, od strzykawek z HIV-em. Wyrwij kurwie serce, przecież jest jej niepotrzebne, Kto kurwą się urodził, ten kanarkiem już nie zdechnie.
Nie poddawaj się, koleżko, jak miałeś w domu piekło, Jeśli istnieje to getto, musi istnieć Niebo. Też zawsze byłem gorszy, skazywany na porażkę, Nie spuszczaj głowy nawet jak cię wytykają palcem. Nic mnie już nie zniszczy, nie skończę w żadnej ćpalni, Nie będę walił prochów przez pół życia z frajerami. Dziś sypiam znów nocami, nie śmigam już z prochami, Nie sypiam już z procami, nie mogą móc mnie zranić. Zło jest jak narkoman co chce wciągnąć linię życia, Lecz ty się nie daj, ziomal, bądź kozakiem i wygrywaj. Ucz się i rozwijaj, kochaj myśli, szukaj prawdy, Nie pozwól nigdy by cię zniszczyły tu tamte szmaty.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.